wtorek, 8 maja 2018

Recenzja: Tove Styrke "Sway"

Choć moda na wokalne programy typu talent show wydaje się powoli odchodzić do lamusa (a może tylko ja mam już ich nieco powyżej uszu), udział w Idolu czy The Voice może nawet po latach przynosić pokłosie w postaci rozpoznawalności. Uczestnictwo w szwedzkiej wersji pierwszego z wymienionych programów na 100% ułatwił rozwinięcie skrzydeł bohaterce mojej dzisiejszej recenzji.

Tove Styrke wzięła udział w telewizyjnym show prawie 10 lat temu. Zajęcie 3 miejsca w wokalnym konkursie pomogło jej w przyzwoitym komercyjnym debiucie - myślę bowiem, że tak można nazwać dotarcie albumu do 10 miejsca listy sprzedaży krążków w Szwecji i status platynowej płyty. Podejrzewam, że wielu polskich artystów, włącznie z wojującą na tamtejszym rynku Margaret, nie pogardziłoby takim rezultatem. Wróćmy jednak do Tove. Artystka, której twórczość umieszczana jest w regionach electropopu kilka dni temu postanowiła podzielić się ze słuchaczami już trzecim krążkiem w swojej karierze. I właśnie o płycie Sway pragnę napisać kilka słów.

Sway 4/5
Trzeba przyznać, że pierwsza kompozycja na krążku robi na słuchaczu pozytywne wrażenie. Sway przykuwa uwagę pociągającym podkładem i grą kontrastów. Tove w zwrotkach stara się bowiem dość mocno rozhuśtać warstwę liryczną szybko wyśpiewując poszczególne słowa, by w refrenie rozciągnąć tekst niczym gumę. Do tego te elektroniczne smaczki (np. syntezator w okolicach 3/4 piosenki) - jak na otwarcie, nie mamy do czynienia z owijaniem w bawełnę.


Say My Name 4/5
Propozycja numer dwa wita nas charakterną przetworzoną gitarą. Tym razem na pierwszy plan wysuwa się jej tytułowa fraza. To wokół wyśpiewywanego"Say My Name" zbudowano tu klimat. Miarowe pulsacje basu w interakcji z innymi dźwiękami kierują nasze skojarzenia w kierunku twórczości Lorde.



On The Low 3,5/5
Zaskakujący, niemal półszeptany wokal wywoła zamęt w Waszej głowie. W On The Low spokojny sposób prowadzenia głosu urozmaicają mocniejsze, krótkie wokalne wstawki, niemal żywcem wyciągnięte z nagrań MØ. Całość jednak brzmi dość atrakcyjnie.

Mistakes 2/5
Jak dla mnie, co najmniej średni moment płyty. Mistakes nie jest melodią, którą będę nucił przez długie tygodnie. Trochy mdły kształt tej propozycji nakazuje nam szybkie udanie się dalej.


Changed My Mind 2/5
Krążek Sway składa się zaledwie z 8 numerów, a to oznacza, że Changed My Mind to już jego druga połowa.Utwór stylem przypominał mi coś co już słyszałem. Chwila zastanowienia i już wiedziałem. W lutym Tove zaprezentowała nam efekty współpracy z VAX-em, które nazwano Endless. O ile w tamtym wypadku mocno zaznaczony beat i porównywalnie zniekształcony syntezator zabrzmiały w porządku, o tyle przy Changed My Mind nie zdało to egzaminu.


I Lied 4,5/5
I Lied  raczy nas prawdopodobnie najciekawszym refrenem na płycie. Być może ma on nieco zbyt landrynkowaty rys, ale w końcu jest to pop, więc takie zabiegi są dopuszczalne. Szósty utwór z nowego wydawnictwa Tove ma wszystko to, co powinien mieć w sobie hit - rytmiczna muzyka, zapamiętywalny, powtarzalny fragment, zdroworozsądkowe rozłożenie wokalnych fragmentów.


On a Level  2/5
Przedostatnia propozycja to po raz kolejny dryfowanie w rejonach wyraźnej elektroniki. Nie jest to jednak muzyczny rejs marzeń. Szwedka znów próbuje kupić nas tymi samymi sztuczkami, co powiem szczerze może już irytować.

liability (demo) 4/5
Jak widać, miałem rację co do inspiracji Tove Lorde. Na koniec albumu Sway mamy bowiem do czynienia z coverem jednego z utworów nowozelandzkiej piosenkarki. Nie byłem jedną z wielu osób, które zachwycały się zeszłorocznym krążkiem Lorde, pt. Melodrama. Nie zagłębiłem się w jej świat, jednak jak widać Tove Styrke zrobiła to za mnie. Wyszło jej to całkiem nieźle.


Podsumowanie:
Nie jest łatwo być gwiazdą pop w Szwecji, zwłaszcza gdy o słuchacza trzeba rywalizować z Zarą Larsson czy Tove Lo. Tove Styrke stara się jednak robić swoje. Jej premierowy materiał należy umiejscowić w połowie drogi pomiędzy ambitnym popem, a masową papką serwowaną nam niekiedy przez radio.

Wielkim plusem nowych utworów Tove jest na pewno ich produkcja. Osoby zajmujące się nią zadbały, aby poszczególne fragmenty wydawnictwa różniły się od siebie wyraźnymi akcentami dźwiękowymi. Szwecja nie od dziś słynie z doskonałych popowych kompozycji, więc akurat temu nie ma co się dziwić.

Nie będę ukrywał, że Sway to pierwszy krążek Szwedki, który przesłuchałem. Bez wątpienia są na nim dobre momenty, jednak moim zdaniem Tove trochę brakuje pewnego rodzaju magnetyzmu, który akurat przy jej gatunku muzycznym może być czynnikiem decydującym o sukcesie bądź porażce. Polecam na jedną piosenkę, raczej nie na dłuższe chwile.

Ocena końcowa: 3,25/5

Jedną z piosenek Tove Styrke odnajdziecie na mojej playliście "Scandinavian vibes - najlepsi artyści Skandynawii" - dostępnej tutaj. Zachęcam do posłuchania!



Po więcej muzyki w różnej formie zapraszam na mój profil na Facebooku. Jeśli spodobał Wam się ten wpis, zachęcam do zostawienia like'a lub komentarza. Nic tak nie motywuje do dalszego pisania, jak pozytywny odbiór. ;)

Poprzedni wpis na blogu: Trzy szybkie #12: Justin Timberlake, Martin Solveig, The Rasmus




DŹWIĘKI WNĘKI - STRONA GŁÓWNA





Brak komentarzy: