Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pop. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pop. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 4 kwietnia 2021

Recenzja piosenka po piosence: Faustyna Maciejczuk "Przebudzenie"

kwietnia 04, 2021 0

Zawsze staram się podkreślać, że w muzyce bardzo cenię sobie melodie i unikalne barwy wokali. Nic więc dziwnego, że kiedy niedawno usłyszałem dźwiękowe dokonania Faustyny Maciejczuk moja uwaga została raptownie zwrócona. 


Młoda dziewczyna, którą obecnie zajmuje m. in. studiowanie muzykologii, w marcu zaprezentowała słuchaczom swój debiutancki mini album pt. "Przebudzenie". Co ciekawe i zasługujące na szacunek już na starcie, piosenki zawarte na EP-ce zarówno pod względem dźwiękowym, jak i tekstowym zostały wymyślone przez samą wokalistkę. 


Oto  jak według mnie brzmi "Przebudzenie":


Krążę 4/5



Delikatny początek, któremu jednak nie brakuje dobrego smaku. Leniwe akcenty muzyczne nadają utworowi lekkości, który w połączeniu z wokalem Faustyny przypomina budzącą się do życia wiosnę.


Po burzy 5/5



Jestem wielkim fanem tej propozycji. Świetnie budujące napięcie syntezatory, ciekawy do artykulacji tekst refrenu i taneczny rytm - czego chcieć więcej. Na pewno jest to tysiąc razy ciekawsza kompozycja niż te same smutne komercyjne piosenki, które słyszymy na co dzień w radiu.

Utwór "Po burzy" umieściłem na drugim miejscu Złotej Siódemki marca - notowania podsumowującego najlepszą muzykę miesiąca. 


W mojej głowie 3/5

Muszę przyznać, że pierwszy kontakt z tą kompozycją nie był dla mnie fascynującym przeżyciem. Na pewno na plus przebija się tu melodia oparta na soczystym basie. Niestety nieco infantylny kształt refrenu niweczy szansę na lepszy odbiór. Wiem, że takie zapętlenie tekstu z pewnością miało podkreślić mentalne znaczenie podawanych nam słów, jednak przekroczono w tym wypadku linię z napisem przesada.


Chwile 3,5/5

Barwa wokalu Faustyny kojarzy mi się nieco z głosem Natalii Grosiak, a to chyba dobry znak. W dźwiękach płynących z ust młodej piosenkarki słychać dodatkowo pewne nieoszlifowanie, które w tym wypadku chciałbym zapisać po stronie plusów. Naturalność i świeżość bywa wielkim atutem. Jeśli jednak chodzi o "Chwile", wokal istotnie brzmi bardzo ożywczo, lecz ich dźwiękowe tło jest zbyt lakoniczne. Brak mi tu akcentu, który przełamałbym aż zbyt prostą, choć pozytywną melodię. 


Zagrajmy 5/5



Świetny refren tego kawałka sprawia, że pozostaje on na długo w naszej pamięci. Pulsujące struny, rytmiczna perkusja i trochę przyćmione syntezatory powodują, że otrzymujemy przyjemnie bujającą kompozycje, która śmiało mogłaby stać się naszą przyjaciółką w ciepłe letnie wieczory. 


Czas 2,5/5

Utwór, któremu mogę zarzucić brak wyrazistości. Muzyczne tło kieruje swoją twarz w stronę lat 80-tych, ale niestety nie w grupę muzycznych przebojów pierwszej ligi. Również tekst i jego wokalne ukształtowanie w tym wypadku nie przekonują mnie. "Czasu" można posłuchać, ale prawdopodobnie szybko o nim zapomnicie.


Podsumowanie: Mimo paru mniej udanych fragmentów, debiutancka EP-ka Faustyny Maciejczuk to dzieło, które absolutnie warto poznać. Polski pop potrzebował powiewu świeżości, który odnajdujemy w piosenkach "Po burzy" czy "Zagrajmy". Mam przeczucie, że z każdym kolejnym wydawnictwem talent Faustyny będzie objawiać się z coraz większą siłą. Osobiście bardzo mocno trzymam kciuki za tę dziewczynę, której muzyczna droga przypomina mi nieco postać uwielbianej przeze mnie Sigrid. Chciałbym, aby po "Przebudzeniu" nastąpił piękny muzyczny sen, który obudzi polską scenę pop z letargu. 


Ocena końcowa: 3,83/5


 .,/

piątek, 14 lipca 2017

Recenzja: Coldplay "Kaleidoscope"

lipca 14, 2017 0
Na początku pragnę zaznaczyć, że nie jestem zażartym fanem grupy Coldplay. Ich muzykę kojarzę głównie dzięki singlom, które pewnym trafem docierały przez lata do mych uszu. W poniższej recenzji nie będzie zatem sentymentalnych odniesień do poszczególnych piosenek z przeszłości i dawnego brzmienia Brytyjczyków, które jak to zwykle bywa uległo pewnej ewolucji.

To, że nad łóżkiem nie mam plakatu Chrisa Martina, a na ręce wytatuowanego fragmentu tekstu jednego z utworów Coldplay, nie znaczy, że nie potrafię docenić wkładu, jaki grupa z Londynu wniosła do historii muzyki.

Przeszłość jest jednak przeszłością, a świat (także ten muzyczny) nie stoi w miejscu. Czas więc skupić się na najświeższych wydarzeniach. Do takich bez wątpienia zaliczyć można wydanie przez Coldplay nowej EP-ki, pt. Kaleidoscope.  

Brytyjczycy na krótkim wydawnictwie serwują nam 5 utworów, w tym remiks doskonale wszystkim znanego hitu Something Just Like This.  Czy warto poświęcić około 25 minut na przesłuchanie najnowszego dzieła Chrisa Martina i spółki? Odpowiedź poniżej.

All I Can Think About Is You 4/5

Pierwszą piosenką, którą zespół postanowił zamieścić na wydawnictwie Kaleidoscope jest utwór All I Can Think About Is You. Gdybym miał opisać wspomnianą kompozycję jednym słowem, użyłbym wyrazu ciekawa. Z pewnością nie jest to komercyjne granie, które zadowoli przeciętnego słuchacza Rmf Fm czy Radia Zet - i bardzo dobrze. All I Can Think About Is You zabiera nas w podróż przypominającą rejs statkiem. Płynące dźwięki początkowo prowadzą nas po spokojnych falach, od czasu do czasu uderzających o burtę muzycznego okrętu. Na końcu utworu napotykamy jednak prawdziwy melodyjny sztorm.

We wspomnianej piosence ważną rolę odgrywa brzmienie gitary, które skutecznie wypełnia jej tło. Od czasu do czasu otrzymujemy również krótkie partie klawiszowe, przywodzące na myśl jazzowe improwizowanie. Ciekawa budowa kompozycji prowadząca nas do punktu kulminacyjnego zasługuje na uznanie. Jeśli dodamy do tego pięknie wykonane lyric video, All I Can Think About Is You zyska kolejne punkty.



Miracles (Someone Special) 4/5

Miracles to bardzo rytmiczna kompozycja. Wpływ na to ma głównie charakterna perkusja, której partie nadają utworowi pewnego rodzaju taneczności. Ważną rolę odgrywa tutaj także gitara, której dźwięki ukradkiem przebijają się przez syntezatory. Mówiąc o Miracles, nie możemy pominąć gościnnego udziału Big Seana. Rap Amerykanina o dziwo całkiem dobrze wpasował się w klimat utworu. Po kilku odsłuchaniach całość kompozycji oceniam pozytywnie. Moja spostrzeżenie: zwróćcie uwagę na niesamowicie chwytliwy refren.

A L I E N S 4,5/5

Trzecią kompozycją zawartą na płycie Kaleidoscope jest utwór A L I E N S. Na jego początku napotykamy budującą napięcie, jakby drum'n'bassową "nerwowo" grającą perkusję. Jej brzmienie zręcznie połączono z dźwiękami gitary i klawiszy. Po chwili do stworzonej melodii dołączają fragmenty kojarzące się odgłosami żywcem wyjętymi z gier wideo. W piosence nieszablonowo wykorzystano głos Chrisa Martina. Oprócz charakterystycznych dla niego, nieco przeciągniętych partii śpiewanych, w A L I E N S  pojawiają się także deklamowane sekwencje, które z pewnością możemy uznać za świeże, niekonwencjonalne zagranie.
Atmosfera niepewności towarzysząca nam przez cały utwór ulatnia się dopiero na jego końcu. Podnoszące na duchu smyczki zdają się przekazywać nam nową, totalnie inną energię, w której zawarto mnóstwo nadziei. Piosenka A L I E N S  jest świetnym przykładem na to, że poprzez muzykę można opowiedzieć wyrazistą historię.



Something Just Like This (Tokyo Remix) 3,5/5

W wypadku tego remiksu niewiele jestem w stanie napisać. Nie wiem, czy trafniejszą ideą nie byłoby umieszczenie za tytułem piosenki słów "Live In Tokyo". Na nagraniu słychać bowiem doskonale reagującą na swych idoli, żywiołową japońską publiczność i koncertowy wariant wielkiego przeboju ostatnich miesięcy. Jeśli lubicie singlową wersję Something Just Like This, polubicie również jej wariację zawartą na Ep-ce Kaleidoscope. Jak dla mnie, "Tokyo Remix" jest dużo ciekawszy - nie nawiązuje tak brutalnie do popu, a dzięki wplecionym fragmentom z występu na żywo zyskuje na świeżości.



Hypnotised 2/5

Ep-kę Kaleidoscope zamyka piosenka Hypnotised. Pierwsze dźwięki, które serwuje nam w niej zespół kojarzą mi się z przerywnikami pojawiającymi się na nagraniach audio wykorzystywanych do nauki języka obcego. Głupie skojarzenie szybko zanika, kiedy w nagraniu pojawia się klasyczne pianino. Niestety tym razem totalnie nie trafia ono w moje gusta. Główna przyczyną takie stanu rzeczy jest jego monotonne brzmienie, które nie sprawia, że po przesłuchaniu kompozycji raptownie naciskałbym przycisk replay. Być może utwór mógłby być pomocny przy hipnozie, jeśli zaś rozpatrujemy go jako katalizator radości melomana, przeżyjemy muzyczny zawód.

Podsumowując: Coldplay na Ep-ce Kaleidoscope stara się zadowolić jak największą liczbę słuchaczy. Zespół daje nam w prezencie trzy piosenki, których odbiór zmusza nas do pewnego wysiłku i dwa znacznie "łatwiejsze" utwory. 25-minutowa mieszanka ostatecznie jest strawna, niekiedy nawet bardzo wciągająca. Brytyjczycy pokazują, że łączenie różnych gatunków muzycznych może być ekscytującym zajęciem, którego efekty z mniejszym lub większym skutkiem zadowolą fanów muzyki. Jeśli zatem macie chwilkę, uważam że warto poświęcić ją na zapoznanie się z najnowszym dziełem Chrisa Martina i spółki, choćby dla jego fragmentów nazwanych A L I E N S i All I Can Think About Is You.

Ocena końcowa: 3,6/5