wtorek, 3 października 2017

Recenzja: Strachy Na Lachy "Przechodzień o wschodzie"

Krzysztof "Grabaż" Grabowski jest dla części osób z mojego pokolenia (i ciut starszych) niezaprzeczalną legendą polskiej muzyki alternatywnej czasów późnoszkolnych. Jako słuchacz odkryłem Pidżamę Porno i Strachy na Lachy niezbyt szybko i nigdy nie poznałem ich dorobku twórczego od podszewki. Stało się tak, ponieważ przez długi czas w ogóle nie przepadałem za rodzimymi artystami i tworzonymi przez nich kompozycjami. Cóż... tak już miałem, ale na szczęście mi to przeszło.

W pewnym momencie, bardzo przytomnie, zdałem sobie sprawę, że dużo trudniej jest stworzyć piosenkę, w której użyjesz charakterystycznych  dla mieszkańców naszego kraju głosek, niż w prosty sposób napisać angielski tekst, na który i tak niewielu odbiorców zwróci uwagę.

Wracając jednak do Grabaża i związanej z nim twórczości. Pamiętam, że w podczas poznawania jego muzycznej aktywności skupiłem się w zasadzie na dwóch albumach: Bułgarskim Centrum Hujozy Pidżamy i Pile Tango Strachów.

Później moja uwaga odwróciła się od sympatycznego gościa w charakterystycznym czarnym kapeluszu. Aż nagle, paręnaście dni temu usłyszałem o nadchodzącej płycie grupy Strachy na Lachy, którą postaram się dziś rozebrać na czynniki pierwsze. Czas zatem zacząć. :)

Co się z nami stało 4,5/5
Pierwsza piosenka i od razu kubeł lodowatej wody.W Co się z nami stało Grabaż stawia smutną i boleśnie trafną diagnozę dotyczącą stanu współczesnego społeczeństwa polskiego.Niestety patrząc na obecną sytuację w naszym kraju, gdzie drobne różnice światopoglądowe urastają niemal do poziomu działań wojennych, wydaje się być uzasadnionym pomysłem nadanie tak dosadnego tytułu pierwszej kompozycji na nowej płycie. W Co się z nami stało najważniejszy jest przekaz, który zmusza odbiorcę do refleksji.


Nazywam się Grabowski 2/5
Niniejszy utwór jest formą autoprezentacji jego twórcy. I o ile co do samej koncepcji nie mogę mieć dużych zastrzeżeń, o tyle jej kształt sprawia, że załamuję ręce. Nazywam się Grabowski/ mam na imię Krzychu/ urodziłem się w Poznaniu i nie znoszę syfu - być może tak to właśnie miało wyglądać (prosta forma, by nie powiedzieć prostacka, którą bez trudu posługiwać mogłaby się osoba poproszona ad hoc o napisanie tekstu), lecz mnie to absolutnie nie przekonuje.Nieco lepiej wypada w tym wypadku warstwa instrumentalna, którą dowodzi mocno przesterowana gitara, ale nawet to nie wpływa wyraźnie na korzystniejszy odbiór utworu numer dwa na nowej płycie.

Katastrofa szczęścia 4/5
W tej kompozycji zaciekawił mnie refren. Świetna konfiguracja słów intryguje dodatkowo dzięki sposobowi, w jaki Grabaż nam ją prezentuje. Mam wrażenie, że wyrazy wyśpiewywane przez niego nieco mijają się z podkładem muzycznym. Takie przesunięcie tworzy coś interesującego, co troszkę przeszkadza ,ale jednocześnie sprawia, że zapamiętujemy ten utwór jako oryginalną propozycję.

Matka boska 4/5
Sposób śpiewania Grabaża przypomina tutaj ten znany z  Moralnego Salta. Jeśli sięgać wstecz to jedynie do dobrych pomysłów.  Niemal taneczna piosenka kontrastuje z tematyką utworu, opowiadającego (jak sama nazwa wskazuje) o Matce Boskiej. Oczywiście nie mamy w tym wypadku do czynienia z pieśnią kościelną, ale nie jest to również numer obrazoburczy (przynajmniej dla mnie).
Dodatkowy plus za umieszczenie w kompozycji żeńskiego wokalu, który dobrze współgra z głosem wokalisty Strachów. Całość jest bardzo sympatyczna.

Twoje motylki 4,5/5
Ta piosenka zaskoczy wszystkich, którzy spodziewali się po Grabażu i jego kolegach jedynie niezwykle ambitnego repertuaru. Powiedziałbym, że Twoje motylki to takie dostosowane do wymogów dzisiejszych czasów Dzień dobry, kocham Cię. Choć słowa w tym wypadku zdają się rażąco wymykać poza poziom poetycko zabarwionych tekstów Grabaża, ja to kupuję. Nuta prostoty była tu potrzebna. Ta melodia potrafi pochłonąć człowieka bez reszty. Na dodatek w Twoich motylkach otrzymujemy bonusowo ciekawe przełamanie melodii, które może kojarzyć się kinomanom z filmami z Johnem Waynem.


Nie zakochuj się w Wietrze 4/5
Słucham i znów słyszę retrospekcję muzyczną. Zapoznajcie się z pidżamowskim utworem  Kotów kat ma oczy zielone, a później wróćcie do Nie zakochuj się w wietrze - musicie przyznać, jest bardzo blisko. Fakt ten nie może jednak wpłynąć na holistyczny odbiór nowszego tytułu. Nie zakochuj się w wietrze to solidny utwór z bardzo udaną partią gitarową, w której możemy dostrzec pewne podobieństwo do dźwięków z dawnych płyt happysad. Tekstowo jest stosunkowo smutno. Grabaż wyśpiewuje m. in. Nie zakochuj się we mnie, choć chcesz/to się szybko zamieni w Twój szloch, a potem Samemu jest mi przyjemniej. Nie trzeba być geniuszem interpretacji, aby dojść do wniosku, że nie są to zbyt pozytywne wersy.

Krótki sznur 3/5
Tym razem muzyczne tło, ale i konstrukcja utworu przywodzi na myśl zespół Poparzeni Kawą Trzy. Wyrazista sekcja dęta i dość jednoznaczny tekst powodują, że Krótki sznur podąża w rejony charakterystyczne dla muzyki ludowej. Oczywiście wieszając sobie przy tym odpowiednio wysoko poprzeczkę. Wspomniany utwór wyróżnia się także chóralnymi okrzykami, zdającymi się uwydatniać określone, istotniejsze wersy tekstu. Osobiście uważam, że w tej kompozycji dużo ciekawiej wypada muzyka niż słowa. Choćby dla niej warto posłuchać Krótkiego sznura.

Obłąkany obłok 3,5/5
Tak naprawdę jedyny duet na płycie. Znów dość lekki akcent, zwłaszcza jeśli mówimy o melodii, którą osadzić należy w otchłani muzyki pop (choć refren podąża niebezpiecznie w kierunku disco polo). Mocną stroną tej kompozycji są fragmenty wykonywane przez wokalistkę śpiewającą z Grabażem. Niestety nigdzie nie znalazłem informacji, kim jest wspomniana Pani, ale jej partie przyjemnie kontrastują z dość ostrym głosem lidera Strachów. Wspomniane piękne dźwiękowo urozmaicenie powoduje, że Obłąkany obłok oceniam stosunkowo wysoko.

Przechodzień w ogrodzie 3,5/5
W Przechodniu w ogrodzie po raz kolejny otrzymujemy niełatwą nutę rozważań, jakie Strachy zafundowały nam na początku nowego krążka. Tym razem jednak tekst wydaje koncentrować się na niepewności kierującej ludzkim życiem. Adresatem wypowiedzi podmiotu lirycznego jest sam Bóg. Po początkowych przemyślenach, podmiot liryczny rzuca frazę: Proszę ulecz moją klaustrofobię, może wtedy z Tobą się pogodzę ,która staje się punktem kulminacyjnym Przechodnia w ogrodzie. Mocno refleksyjna piosenka, lecz takie też są jak najbardziej potrzebne.

Podziemne przejście 4,5/5
Na zakończenie nowego wydawnictwa Grabaż i jego koledzy serwują nam wibracje rodem z Jamajki. Przesympatyczna melodia (prawie jak u Tabu), genialny sposób artykulacji słowa "wróć" w jednym z wersów, wstydliwy keyboard w tle i zaskakujące załamanie refrenu powodują, że wspomniany pomysł na kończącą album pieśń bardzo mi się spodobał. Utwór wydaje się być odpowiedzią na pytanie, dlaczego ludzie uwielbiają twórczość Grabaża.  Aż szkoda, że Podziemne przejście jest takie krótkie. Chętnie przejdę się nim jeszcze raz.

Posumowanie: Będąc wokalistą trzeba mieć niesamowitą charyzmę, aby pomimo niespecjalnym warunków wokalnych zdobywać serca tysięcy fanów. Ta sztuka udała się Muńkowi z T.Love, ale także Grabażowi. Przechodniem o wschodzie drugi z tych Panów macha nam palcem wskazującym, mówiąc w ten sposób, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Najnowsze wydawnictwo grupy Strachy na Lachy to w zdecydowanej większości ciekawy materiał, którym zespół zadowoli starych fanów, ale także postara się o zdobycie nowych. Swoista mieszanka gitar, akustycznych brzmień i niepodrabialnego wokalu Grabaża jest z pewnością atrakcyjną propozycją muzyczną, nie tylko na jesienne wieczory.

Ocena końcowa: 3,75/5

Zachęcam do polubienia Dźwięków Wnęki na Facebooku. Dzięki temu nie ominą Cię muzyczne nowości i interesujące inspiracje.


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

3,75/10? Chyba literówka:).

Osobiście nie podoba mi się ta płyta, zbyt dużo w niej populizmu i sztuczności, utwory niezwykle banalne, jak z taśmy produkcyjnej. Nie kupuję tego w żadnym calu, z mojej perspektywy solidne 1/5.

Galaktyka Muzyki pisze...

Rzeczywiście rozpędziłem się z tą dziesiątką... :D Oczywiście, że 3,75/5. Każdy ma inny gust i na swój własny sposób odbiera muzykę (i to też jest świetne).
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za zwrócenie uwagi na pomyłkę.
Olek/Dźwięki Wnęki

Anonimowy pisze...

Ilu ludzi, tyle zdań :)
Do mnie dwie piosenki, zaprezentowane jako pierwsze z krążka, są najsłabsze i miałam naprawdę ogromne obawy, czy płyta, na którą czekałam caaaały rok nie zawiedzie mnie kompletnie. Na szczęście Katastrofa, Przechodzień i Matka Boska dźwignęły wydanie mega w górę :)
Nazywam się Grabowski faktycznie zbyt prosta i oczywista. Reszta solidna, ale jak dla mnie bez szału. 4/5 - sympatia do zespołu zbyt silna, żeby mogło być niżej.

Galaktyka Muzyki pisze...

Każdy odbiera muzykę na swój sposób i zwraca w niej uwagę na coś innego, co swoją drogą jest piękne. Dziękuję za komentarz i wyrażenie własnego poglądu. :)
Pozdrawiam serdecznie,
Olek/Dźwięki Wnęki