Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrocław. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wrocław. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 30 maja 2022

Relacja: sanah - koncert z trasy "Uczta" we Wrocławiu (27.05.2022) [fragmenty koncertu]

maja 30, 2022 0

27. maja Wrocław miał dwa powody do świętowania. Po pierwsze koszykarze Śląska sięgnęli w pięknym stylu po mistrzostwo Polski, po drugie do lokalnej Hali Orbita znanej również doskonale miłośnikom basketu zawitała sanah.  Największe żeńskie objawienie polskiej sceny muzycznej ostatnich lat postanowiło przedstawić nam smakowitą mieszankę muzyki, wizualizacji i emocji ubraną w koncert pod nazwą "Uczta".


Czy warto było zasiąść z panną Zuzanną do muzycznego stołu? Zapraszam do przeczytania mojej oceny wspomnianego koncertu. :)


Na wstępie pragnę zaznaczyć, że pozycja wypracowana przez sanah w ciągu kilkunastu minionych miesięcy pozwoliła jej na stworzenie wydarzenia z potężnym rozmachem. O ile jej poprzedni koncert, na którym dane mi było się pojawić jedynie delikatnie częstował nas wyobraźnią sceniczną Zuzi, o tyle "Uczta" była w tym zakresie eksplozją głęboko skrywanych pomysłów i artystycznych wizji.


Dodatkiem do muzyki zaserwowanej nam m. in. przez rozbudowana sekcję smyczkową były bowiem kilogramy konfetti, nostalgiczne bańki mydlane, czy najprawdziwszy wodospad.  



Doświadczyliśmy nie tylko miksu tekstur, ale również bardzo szeroko pojętego przenikania się stylów. Sztuka mistrzów kompozytorskich i malarskich mieszała się bowiem z zabawą kiczem, ckliwe ballady zaś z pełnymi klubowej energii hitami. Dzięki temu autorka "Irenki" rozpaliła publiczność zgromadzoną w Hali Orbita do czerwoności. Choć przez bardzo słabą wentylację hali, miała nieco ułatwione zadanie. :)

We Wrocławiu 24-latka wykonała swoje największe przeboje, z "Szampanem" i "Ale jazz!" na czele. Nie mogło oczywiście również zabraknąć kompozycji z jej ostatniej płyty nagranej z plejadą polskich artystów. Największą ekscytację publiki wzbudziło odśpiewanie rządzącego obecnie w rodzimych rozgłośniach radiowych singla "Szary świat". Zamiast Kwiatu Jabłoni musieliśmy zadowolić się jednak wokalami dwóch wspierających Zuzannę wokalistek chórkowych, które zresztą subtelnie dopełniały jej głos przez cały koncert.


Spotykałem się z różnymi opiniami na temat umiejętności wokalnych sanah. Myślę, że wszyscy którzy wątpią w jej talent w tym zakresie, powinni udać się na jeden z koncertów artystki. Oczywiście 24-latka nie posiada głosu wielkiej diwy, jednak nie przeszkadza jej to w skutecznym zaczarowaniu słuchacza.



 Jeśli dołożymy do tego instrumenty (skrzypce, pianino), w obsłudze których sanah radzi sobie bardzo dobrze, mamy okazję zdać sobie sprawę, że obcujemy z jedną z najzdolniejszych artystek młodego pokolenia w naszym kraju.



We Wrocławiu, jak zresztą wszędzie indziej, Zuzanna była bardzo naturalna. Wokalistka kilkukrotnie pozwoliła sobie na wyjście poza schemat koncertu. Czy to komentując coś w swoim nieco roztrzepanym stylu, czy to przedstawiając nową dźwiękową niespodziankę.


Na pewno niemałym zaskoczeniem było zaprezentowanie przez sanah muzycznej interpretacji wiersza Wisławy Szymborskiej pt. "Nic dwa razy". Jak zdradziła sama artystka, to dość spontaniczny pomysł, który przyszedł jej do głowy w dniu koncertu.



W ramach "Uczty" w stolicy Dolnego Śląska gościnnie (choć w swoim mieście) w Hali Orbita zaśpiewała Natalia Grosiak (artystka związana m. in. z grupą Mikromusic). Oprócz wykonania piosenki "Czesława", gość koncertu przedstawił z główną gwiazdą wieczoru wspólne wersje piosenek "Takiego chłopaka" oraz "Tak mi się nie chce". Muszę przyznać, że publiczność przyjęła to ze sporym entuzjazmem. 


W mojej klasyfikacji wymarzonych przedstawicieli z tracklisty "Uczty" pani Natalia była mniej więcej w środku stawki. Dlatego nie byłem zawiedziony, ale również nie obserwowałem tego fragmentu koncertu z zapartym tchem.



Każdy ceni w muzyce inną wartość - dlatego właśnie może ona dotrzeć do serc tak wielu ludzi. Serca widzów i słuchaczy w Hali Orbita bez dwóch zdań należały do sanah. Choć nie sposób nie docenić jej zespołu. Artystka zadbała o to, aby każdy z członków towarzyszącej jej załogi mógł przez chwilę być w centrum uwagi. I tak sekcja smyczkowa świetnie wpasowała się w repertuar Zuzanny z "Czterema porami roku" Vivaldiego, jeden z gitarzystów mógł poczuć się jak szeryf na dzikim zachodzie podczas utworu "Ostatnia nadzieja", a genialny Paweł Odoszewski jak zwykle błyszczał za pianinem.



Około dwugodzinny występ sanah był nie lada gratką nie tylko dla jej fanów. Punktem kulminacyjnym muzycznej uczty i zarazem momentem namacalnego catharsis okazało się wykonanie piosenki "Sen we śnie". Podczas niego spod sufitu wrocławskiej hali polała się woda nawiązująca do łez, o których mowa w tekście wspomnianego utworu. Przejrzysta ciecz zgodnie z planem spadła wprost na gwiazdę wieczoru, która dokończyła występ w przemokniętej sukience. Nie przeszkodziło jej to jednak w zagraniu bisu, którym okazał się kawałek "Eldorado". I była to idealna klamra dopinająca piątkowe widowisko. Eldorado bowiem jednoznacznie kojarzy się ze złotem, a właśnie złotem okazała się artystyczna wizja "Uczty" wymyślona przez Zuzannę Irenę Jurczak vel. sanah. Należą się jej za to podziękowania i gromkie oklaski (które zresztą nie raz rozbrzmiewały w Hali Orbita)! 





środa, 4 lipca 2018

Relacja: Stick To Your Guns, Anti-Flag (Klub Pralnia, Wrocław)

lipca 04, 2018 0
Od ostatniego razu kiedy byłem na punkowym koncercie minęło sporo czasu. Zdążyłem już niemal zapomnieć, jakimi prawami rządzą się takie wydarzenia. Wczorajszy koncert w Klubie Pralnia zdołał jednak przypomnieć mi, czym jest pogo czy circle pit. I choć frekwencja być może nie powaliła na kolana, i tak dało się wyczuć w powietrzu atmosferę punkowego święta.

Stick To Your Guns
Do wrocławskiego klubu mieszczącego się przy ulicy Krakowskiej dotarłem akurat przed początkiem setu Stick To Your Guns. Przed Amerykanami na scenie miał zagrać jeszcze jeden zespół i prawdopodobnie to zrobił, lecz dla mnie głównym daniem wczorajszego wydarzenia był i tak Anti-Flag, więc jedyne czego chciałem, to nie spóźnić się na występ czwórki z Pittsburgha. Wracając jednak do Stick To Your Guns i ich koncertu, trzeba przyznać, że przypominał on potężne tornado. Dużo energii, bezkompromisowego gitary i multum screamu - tak opisałbym ich popisy. Ściana dźwięku serwowana przez grupę, z powodu nie najlepszej akustyki sali i specyfiki muzyki granej przez gości z Kalifornii niemal rozsadzała głowę. Czekałem tylko, aż czaszki przybyłych zaczną eksplodować, jak w jednym z filmików stworzonych przez kabaret Limo. Krzyk wokalisty, połączony ze sprzężeniami wywoływanymi przez gitary bandu drażniły, działając w moich oczach na niekorzyść kapeli. Oczywiście w klubie pojawiła się grupka fanów Stick To Your Guns, która mocno pragnęła zaznaczyć swoją obecność (intensywne pogo, dynamiczne podrygiwania itd.). Dla nich muzyczne show hardcorowców zdecydowanie spełniało oczekiwania.



Jeśli chodzi o plusy supportu głównej atrakcji wieczoru, pozytywnie zaskoczyło mnie parę elementów. Raz była to np. ciekawa zagrywka gitarzysty rozpoczynająca jedną z piosenek, innym razem porzucając scream Amerykanie postawili na pierwszym miejscu melodię, co dało skutek w postaci niezłego utworu. Zbyt drastyczne dźwiękowe środki dobierane przez kapelę spowodowały, że z pewnością nie zostanę fanem Stick To Your Guns, ale jeśli ktoś lubi takie granie, ma do tego pełne prawo.

Anti-Flag

Na koncertach Anti-Flag byłem już 3 razy, liczyłem zatem, że 4 raz będzie co najmniej tak dobry, jak poprzednie muzyczne spektakle. Niestety okazało się, że był to najkrótszy koncert ze wszystkich czterech. 50-parę minut, jak na główne danie - w moim mniemaniu to dość mało. Być może stało się tak, bo grupa następnego dnia miała kolejny występ, a być może Pralnia nie może aż tak hałasować po 22:00. Czas trwania setu to w zasadzie jedyne ale, jeśli chodzi o rozczarowania.

Justin Sane i spółka podczas wrocławskiego koncertu pokazali, że pomimo wielu lat na scenie nadal trzymają fason. Amerykanie zaserwowali publiczności mieszankę największych przebojów (z This Is The End, Turncoat  i Die For The Government na czele) oraz materiału z ostatniej płyty American Fall.

Przeczytaj: Recenzja: Anti-Flag "American Fall"

Chris #2 tradycyjnie napędzał swoją energią publiczność, zachęcając ją do wspólnych podskoków czy chóralnego odkrzykiwania poszczególnych słów.



W porównaniu ze Stick To Your Guns, Anti-Flag brzmiało jak skarbnica melodii. Na szczególną uwagę zasłużyły świetne gitarowe solówki, pieczołowicie wykonane przez Justina. Dzięki atmosferze stworzonej przez zespół, nie odczuwało się aż tak dosadnie duchoty i gorąca, które panowały tego dnia w pralni.



Apogeum występu grupy z Pittsburgha było wykonanie Brandenburg Gate, podczas którego przybyli na ulicę Krakowską widzowie tańczyli w przyjacielskim objęciu. Kończący setlistę utwór stał się okazją do zejścia Pata i Chrisa #2 do publiczności. Ostatnie takty wspomnianej piosenki zabrzmiały zatem wprost z tłumu, w którym udało mi się zająć pierwszorzędne miejsce. Poniżej krótki filmik.



Na szczególny szacunek swoim zachowaniem po występie zasłużył Justin. Muzyk chętnie dziękował osobom pod sceną, wymieniał z nimi uściski i pozował do zdjęć. Oczywiście nie omieszkałem skorzystać z okazji i zrobiłem sobie zdjęcie z amerykańskim gitarzystą, oczywiście tradycyjnie zdjęcie nie wyszło. ;p Dostałem także kostkę, więc tak czy siak, absolutnie nie mogę narzekać. Wielki szacunek dla Justina za poświęcony fanom czas i klasę.



Specjalnie podziękowania i pozdrowienia przesyłam Krzysztofowi, który wybrał się ze mną na wczorajszy koncert.




Ostatni wpis na blogu: 5 najbardziej interesujących płyt pierwszej połowy 2018 roku




DŹWIĘKI WNĘKI - STRONA GŁÓWNA



piątek, 9 marca 2018

Relacja: Beatsteaks, klub Firlej (Wrocław)

marca 09, 2018 0
W końcu znalazłem chwilę i sposobność, aby udać się na koncert, i to nie byle jaki koncert. Kiedy dowiedziałem się, że Beatsteaks pojawią się we Wrocławiu błyskawicznie nabyłem swoją wejściówkę, aby mieć pewność, że uda mi się być częścią tego niezwykłego show. I choć ostatecznie tylko jeden z czterech koncertów Niemców w Polsce został w pełni wyprzedany, warto było się zabezpieczyć.

Jak było?
Zanim na scenie pojawili się muzycy z Berlina, swoje 5 minut miał support, którym w wypadku wrocławskiego koncertu była grupa cHMURa. Panowie nie oszczędzali się oraz uszu widzów, prezentując bardzo mocne gitarowe granie. I choć bezpardonowy styl Głogowian nie przypadł mi do gustu, na pewno takie rytmy znalazły w Firleju przynajmniej kilkunastu entuzjastów.



Przed rozpoczęciem muzycznej konsumpcji "głównego dania" wieczoru miałem okazję poczynić kilka obserwacji. Nie trudno było zauważyć np. że spora część publiczności urodziła się w kraju naszych zachodnich sąsiadów. Zastanawia mnie tylko, czy byli to Niemcy mieszkający w stolicy Dolnego Śląska, czy raczej fani, którzy przejechali do Polski licząc na nieco łatwiejszy dostęp do zespołu (występy Beatsteaks na własnym podwórku zawsze przyciągają tłumy). Tak czy inaczej pomogli oni Polakom nieco liczniej zapełnić halę. Jeśli chodzi o frekwencję, tragedii nie było, choć z pewnością Firlej pamięta większe masy ludzi.
To nie jednak publiczność miała być w tym dniu najważniejsza, ale punk rockowa gwiazda z Berlina.

Trzeba przyznać, że panowie nie zawiedli pokładanych w nich nadziei. Po jeszcze dość nieśmiałym początku występu (chodzi o reakcje publiczności), z każdą minutą temperatura wzrastała (dosłownie i w przenośni). Tłum roztańczył się przy fenomenalnie brzmiącym na żywo utworze Automatic, przy wykonywaniu którego wokalista grupy zachęcał do schowania telefonów do kieszeni i oddaniu się w pełni muzycznej chwili radości. A akurat tej emocji wczoraj nie brakowało.

Beasteaks ze względu na stosunkowo niewielki rozmiar sceny przyjechali do Wrocławia bez fortepianu i jednego z muzyków odpowiedzialnego za perkusjonalia, który towarzyszy im zazwyczaj przy wielkich imprezach. Klubowy charakter koncertu wymusił zatem totalnie gitarowy sznyt repertuaru. Nie było zatem możliwości wykonania, np. opartej także na klawiszach piosenki Milk & Honey czy akustycznej wersji któregoś z utworów. Jeśli chodzi o setlistę, nie zabrakło wielkich przebojów grupy (Hand In Hand, Hello Joe i kończącego pierwszy bis Let Me In), lecz trochę żałuję, że Niemcy nie wykonali wielu lubianych przeze mnie piosenek (np. Make A Wish, Gentleman Of The Year czy Let's See). No trudno, nie można mieć wszystkiego. Panowie oczywiście zagrali także parę utworów z ostatniej płyty (przeczytaj recenzję : Beatsteaks -Yours), którą po występie można było nabyć w mini sklepiku za 60 zł.

Z wczorajszego koncertu zapamiętam na pewno zejście wokalisty z dłuuugim kablem od mikrofonu do publiki i wspólne "pogowanie" i śpiewanie przy jednej z piosenek oraz sytuację z masywnym Niemcem, który stał przede mną. Pomimo wyraźnej prośby o powstrzymywanie się od używania telefonów chłopina cykał sobie zdjęcia i  co jakiś czas perfidnie filmował występ z pierwszego rzędu. Skończyło się to tak, że śpiewający Arnim zgarnął jego komórkę i schował do kieszeni swoich spodni. Szeroki jegomość odzyskał telefon dopiero po dobrej chwili, co i tak nie zniechęciło go do nagrywania.

Beatsteaks z każdą minutą rozkręcał tłum coraz bardziej. Przed bisem cała sala zdawała się rozochocona krzyczeć nazwę zespołu. I kiedy wydawało się, że po wspomnianym już Let Me In koncert dobiegł końca, a ludzie zdążyli już w znacznej liczbie opuścić salę i klub, berlińczycy powrócili na scenę by wykonać drugi bis. Trzeba było zatem zawrócić z kolejki do szatni i nacieszyć oko i ucho wykonaniem Cut Off The Top. Jako, że praktycznie cały koncert doskonale bawiłem się pod sceną (przypomniały się dawne czasy i moja wizyta na Jarocinie), postanowiłem, że tym razem uwiecznię ostatni fragment występu na pamiątkę i dla czytelników, aby mieli pogląd jak fajny to był koncert. Dawno się tak nie wyskakałem. Jeśli zatem macie okazję, polecam występy Beatsteaks w Poznaniu i Warszawie, które odbędą się w najbliższych dniach.



Dźwięki Wnęki na Facebooku - kliknij i odwiedź mnie.



Poprzedni wpis na blogu: Premiera: Michał Szczygieł "Nic Tu Po Mnie"


DŹWIĘKI WNĘKI - STRONA GŁÓWNA