piątek, 9 marca 2018

Relacja: Beatsteaks, klub Firlej (Wrocław)

W końcu znalazłem chwilę i sposobność, aby udać się na koncert, i to nie byle jaki koncert. Kiedy dowiedziałem się, że Beatsteaks pojawią się we Wrocławiu błyskawicznie nabyłem swoją wejściówkę, aby mieć pewność, że uda mi się być częścią tego niezwykłego show. I choć ostatecznie tylko jeden z czterech koncertów Niemców w Polsce został w pełni wyprzedany, warto było się zabezpieczyć.

Jak było?
Zanim na scenie pojawili się muzycy z Berlina, swoje 5 minut miał support, którym w wypadku wrocławskiego koncertu była grupa cHMURa. Panowie nie oszczędzali się oraz uszu widzów, prezentując bardzo mocne gitarowe granie. I choć bezpardonowy styl Głogowian nie przypadł mi do gustu, na pewno takie rytmy znalazły w Firleju przynajmniej kilkunastu entuzjastów.



Przed rozpoczęciem muzycznej konsumpcji "głównego dania" wieczoru miałem okazję poczynić kilka obserwacji. Nie trudno było zauważyć np. że spora część publiczności urodziła się w kraju naszych zachodnich sąsiadów. Zastanawia mnie tylko, czy byli to Niemcy mieszkający w stolicy Dolnego Śląska, czy raczej fani, którzy przejechali do Polski licząc na nieco łatwiejszy dostęp do zespołu (występy Beatsteaks na własnym podwórku zawsze przyciągają tłumy). Tak czy inaczej pomogli oni Polakom nieco liczniej zapełnić halę. Jeśli chodzi o frekwencję, tragedii nie było, choć z pewnością Firlej pamięta większe masy ludzi.
To nie jednak publiczność miała być w tym dniu najważniejsza, ale punk rockowa gwiazda z Berlina.

Trzeba przyznać, że panowie nie zawiedli pokładanych w nich nadziei. Po jeszcze dość nieśmiałym początku występu (chodzi o reakcje publiczności), z każdą minutą temperatura wzrastała (dosłownie i w przenośni). Tłum roztańczył się przy fenomenalnie brzmiącym na żywo utworze Automatic, przy wykonywaniu którego wokalista grupy zachęcał do schowania telefonów do kieszeni i oddaniu się w pełni muzycznej chwili radości. A akurat tej emocji wczoraj nie brakowało.

Beasteaks ze względu na stosunkowo niewielki rozmiar sceny przyjechali do Wrocławia bez fortepianu i jednego z muzyków odpowiedzialnego za perkusjonalia, który towarzyszy im zazwyczaj przy wielkich imprezach. Klubowy charakter koncertu wymusił zatem totalnie gitarowy sznyt repertuaru. Nie było zatem możliwości wykonania, np. opartej także na klawiszach piosenki Milk & Honey czy akustycznej wersji któregoś z utworów. Jeśli chodzi o setlistę, nie zabrakło wielkich przebojów grupy (Hand In Hand, Hello Joe i kończącego pierwszy bis Let Me In), lecz trochę żałuję, że Niemcy nie wykonali wielu lubianych przeze mnie piosenek (np. Make A Wish, Gentleman Of The Year czy Let's See). No trudno, nie można mieć wszystkiego. Panowie oczywiście zagrali także parę utworów z ostatniej płyty (przeczytaj recenzję : Beatsteaks -Yours), którą po występie można było nabyć w mini sklepiku za 60 zł.

Z wczorajszego koncertu zapamiętam na pewno zejście wokalisty z dłuuugim kablem od mikrofonu do publiki i wspólne "pogowanie" i śpiewanie przy jednej z piosenek oraz sytuację z masywnym Niemcem, który stał przede mną. Pomimo wyraźnej prośby o powstrzymywanie się od używania telefonów chłopina cykał sobie zdjęcia i  co jakiś czas perfidnie filmował występ z pierwszego rzędu. Skończyło się to tak, że śpiewający Arnim zgarnął jego komórkę i schował do kieszeni swoich spodni. Szeroki jegomość odzyskał telefon dopiero po dobrej chwili, co i tak nie zniechęciło go do nagrywania.

Beatsteaks z każdą minutą rozkręcał tłum coraz bardziej. Przed bisem cała sala zdawała się rozochocona krzyczeć nazwę zespołu. I kiedy wydawało się, że po wspomnianym już Let Me In koncert dobiegł końca, a ludzie zdążyli już w znacznej liczbie opuścić salę i klub, berlińczycy powrócili na scenę by wykonać drugi bis. Trzeba było zatem zawrócić z kolejki do szatni i nacieszyć oko i ucho wykonaniem Cut Off The Top. Jako, że praktycznie cały koncert doskonale bawiłem się pod sceną (przypomniały się dawne czasy i moja wizyta na Jarocinie), postanowiłem, że tym razem uwiecznię ostatni fragment występu na pamiątkę i dla czytelników, aby mieli pogląd jak fajny to był koncert. Dawno się tak nie wyskakałem. Jeśli zatem macie okazję, polecam występy Beatsteaks w Poznaniu i Warszawie, które odbędą się w najbliższych dniach.



Dźwięki Wnęki na Facebooku - kliknij i odwiedź mnie.



Poprzedni wpis na blogu: Premiera: Michał Szczygieł "Nic Tu Po Mnie"


DŹWIĘKI WNĘKI - STRONA GŁÓWNA





Brak komentarzy: