Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paramore. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Paramore. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 lutego 2021

Recenzja: Hayley Williams "FLOWERS for VASES / descansos"

lutego 16, 2021 0


Jeśli można powiedzieć, że pandemia wyszła komuś na dobre, to definitywnie tą osobą jest Hayley Williams. W ciągu zaledwie 9 miesięcy artystka wydała dwa solowe albumy, które nieco odbiegają od tego co robi z zespołem Paramore. I o ile wydawnictwo "Petals For Armor" mogło już nam się nieco osłuchać, o tyle najnowszy krążek o tytule "FLOWERS for VASES / descansos" to świeży muzyczny "wypiek", który swoją premierę miał 5 lutego 2021 roku.


Jak brzmi druga solowa płyta Amerykanki?


Przede wszystkim Hayley ponownie poszła w artystyczną stronę. Materiał zawarty na "FLOWERS for VASES / descansos" nie wpada łatwo w ucho. To piosenki raczej dla uważniejszych słuchaczy. 


Jeśli chodzi o instrumenty towarzyszące wokalowi Amerykanki, niemal w stu procentach mamy tu do czynienia z duetem gitara-fortepian. Ta surowa koncepcja kreacji dźwięku powoduje, że raczej nie jesteśmy poddawani zaskakującym rozwiązaniom. Album to w dużej mierze powolne, rozciągnięte do granic możliwości melodie. Trochę brzmi to tak, jakby Hayley celowo starała się odciąć od energetycznej twórczości Paramore. I nie mówimy tu o cięciu nożykiem do obierania ziemniaków, ale o ostrym wymachiwaniu maczetą. 


Dynamiczność "FLOWERS for VASES / descansos" należy umieścić na początku skali żywotności dźwięku i nie ukrywam, że mam z tym pewien problem. Oprócz piosenki "My Limb" i końcówki utworu "Just A Lover", materiał z albumu nie pokazuje przesadnego pazura. Rozumiem założenie tworzenia tego wydawnictwa, ale niekiedy właśnie przez nie ma się wrażenie, że obcujemy z tylko delikatnie obrobionymi wstępnymi pomysłami.


Oczywiście nie można odmówić jakości żadnej z czternastu propozycji zawartych na krążku. Jednak jeśli nie lubicie melancholijnego snucia się pomiędzy dźwiękami możecie być nieco rozczarowani. 


Z tego co piszę, może wyłaniać się obraz nudnego, jednostajnego albumu. To nie tak. Choć "FLOWERS for VASES / descansos" to postawienie na minimalizm formy, znajdą się tu interesujące treści. Kilka propozycji jest naprawdę świetnych, a parę wybija się znacznie ponad przeciętność. Słuchania całego albumu na raz to jednak doświadczenie z kategorii "ani ziębi, ani grzeje".


Wśród wszystkich kompozycji najlepiej wypadają według mnie:


- wspomniane już wcześniej "My Limb" - czuć w tym utworze sporo emocji (przede wszystkim towarzyszy mu atmosfera niepokoju, co jest dość pociągające).



- "Trigger" - słuchając tej propozycji przychodzi mi na myśl melodia klasyku L. Cohena "Halllelujah"; sposób zaśpiewania wersu I got the trigger, but you hold the gun tworzy oryginalną otoczkę dla całości piosenki.



- "KYRH" - czysta forma głos Hayley + pianino akurat w tym wypadku nie nuży. Wręcz przeciwnie, słuchanie tego jak klawisze i wokal tworzą wyjątkową symbiozę to sama przyjemność.



Podsumowanie: Płyta "FLOWERS for VASES / descansos" nie będzie albumem, do którego będę powracał z wypiekami na twarzy. Wśród 14 utworów nie znajdziemy wielu potencjalnych hitów, choć wiem, że nie to było założeniem artystycznym Hayley. To, czy płyta Wam się spodoba zależy w dużej mierze od tego, czego szukacie w muzyce. Moje preferencje i "założenia programowe" albumu niestety trochę się rozbiegają. Nie zmienia to jednak faktu, że album jest wartościowym dziełem artystycznym. Nie kryję jednak delikatnego rozczarowania. Mogę z całą stanowczością stwierdzić, że na "Petals For Armor" znalazłem więcej muzycznych łakoci dla siebie. A jak będzie z Wami?


Ocena końcowa: 3/5



czwartek, 22 lutego 2018

Topowe piątki # 04: Ulubione piosenki - podróż samochodem

lutego 22, 2018 0
Witajcie w kolejny piątek lutego. Dziś już po raz czwarty mam przyjemność przedstawić zestawienie składające się z 5 kompozycji. Tym razem jednak będzie ono nieco inne. Jako, że  nastał dla mnie czas urlopu, w związku z czym już dziś wsiadam w auto i jadę wypoczywać, postanowiłem, że niniejszy post nie będzie poświęcony (jak poprzednio) konkretnemu artyście czy zespołowi. Zamiast tego, zaprezentuje swoich 5 propozycji, które doskonale sprawdzą się w drodze do celu naszego wyjazdu.Mam nadzieję, że ten mały wyjątek okaże się pomocną wskazówką także dla Was i osób, które podróżują z Wami autem. :)

Przejdźmy zatem do sedna sprawy:

5. The Bouncing Souls Boogie Woogie Downtown
Odkąd pamiętam zawsze uważałem, że ta piosenka idealnie nada się do umilenia czasu spędzonego w samochodzie. Oczywiście być może nie jest ona dobrym pomysłem przy nocnej jeździe, bowiem jej tempo raczej nie pobudza jak mała czarna. Niemniej jednak Boogie Woogie Downtown sprawdzi się idealnie w tle spokojnej przejażdżki.



4. Kaskade feat. Rae Morris Call My Name
Kolejna propozycja to już zupełnie inna bajka. Połączenie jedynego w swoim rodzaju głosu Rae Morris z elektroniką, która kojarzy się mi się z (nie)dawnymi czasami  - początek XXI w. Taki rodzaj tanecznych brzmień chyba dawno odszedł już w zapomnienie. Przy dobrych głośnikach warto jednak wrócić do najlepszych lat dla takich brzmień.



3. Strachy Na Lachy - Dygoty
Absolutnie osobliwy charakter tego kawałka może zadziwiać. Oryginalne piszczałki, rzadkie w naszej kulturze instrumenty perkusyjne i nietypowy tekst łącząc się ze sobą tworzą idealną mieszankę podróżną. Nie da się w tym wypadku nie "podygać" z Grabażem.




2. Reel Big Fish - She's Not The End Of The World
Energetyczne ska z bardzo chwytliwym refrenem - tego także potrzeba kierowcom, zwłaszcza w dłuższej trasie. Idę o zakład, że już po jednym wysłuchaniu poniższej piosenki wasi pasażerowie będą nucić pod nosem "na na, na na, tu tu tu ru tu". :D
 


1. Paramore - Caught In The Middle 
Numer jeden tym razem należy do Paramore i fragmentu ich ostatniego, świetnego albumu. Choć nadal jest to szeroko pojęta muzyka rockowa, słychać tu bujające rytmy, które łatwo skojarzą nam się z Jamajką. Ta kompozycja po prostu musi znaleźć się na Waszej samochodowej playliście.




Pozdrawiam wszystkich czytelników, życząc przyjemnego weekendu.;)


W wolnej chwili zapraszam na Facebooka (Dźwięki Wnęki na Facebooku).


Poprzedni wpis na blogu: Premiera: Willie Nelson "Last Man Standing"

Poprzedni wpis z cyklu Topowe piątki: # 03 Katy Perry

DŹWIĘKI WNĘKI - STRONA GŁÓWNA

sobota, 18 listopada 2017

Premiera: Paramore "Fake Happy" (teledysk)

listopada 18, 2017 0
Trzeci singiel z ostatniej, wyśmienitej płyty Paramore doczekał się właśnie teledysku. Wideo do Fake Happy wypełnia przemierzająca miasto w lśniącym stroju Hayley Williams, która tym razem prezentuje nam się w blond włosach.



After Laughter, czyli ostatnie wydawnictwo Paramore,  zdecydowanie znajduje się w moim Top 3 albumów tego roku.

Jeśli macie czas i ochotę zapraszam do przeczytania recenzji wspomnianego krążka.

DŹWIĘKI WNĘKI - STRONA GŁÓWNA

piątek, 26 maja 2017

Recenzja: Paramore "After Laughter"

maja 26, 2017 0

Po czterech latach milczenia Paramore powraca do żywych i to w jakim stylu! Zmiany kadrowe w grupie, które zaszły od czasu wydania imiennego albumu z 2013 roku ewidentnie wyszły zespołowi na dobre. Odejście basisty (Jeremy Davis) spowodowane nieporozumieniami w kwestiach finansowych, a przede wszystkim ponowne dołączenie do składu perkusisty, który pamięta początki grupy (Zac Farro) zaowocowały stworzeniem świeżego, piekielnie ciekawego brzmienia.

Hard Times 4,5/5

Płytę After Laughter otwiera utwór Hard Times. Piosenka, która jako pierwsza promowała najnowsze wydawnictwo Paramore to zaskakująca synteza prostej, opartej na gitarowym riffie zwrotki i zachęcającego do rytmicznego podrygiwania refrenu. Do wspomnianych elementów dochodzi ciekawa partia tekstu podanego nam przez jak zwykle niewiarygodnie mocną wokalnie Hayley Williams, która jest jedną z moich ulubionych piosenkarek.  Podejrzewam, że jej charyzma i siła głosu mogłyby uczynić hitem każdą teoretycznie nieszczególnie przebojową piosenkę. Na szczęście w Hard Times tło dźwiękowe trzyma poziom frontmanki grupy, dzięki czemu finalnie dostajemy kompletny singiel wysokiej jakości.



Rose-Colored Boy 4/5
Druga piosenka na najnowszym albumie zdobywców nagrody Grammy to kolejny dowód na to, że obecne Paramore nie jest już zespołem, który niegdyś pokochały tysiące nastolatków. Nieco naiwne, choć urokliwe rockowe-popowe granie zastąpione zostało na After Laughter całkowicie innymi klimatami. Przykładowo słuchając piosenki Rose-Colored Boy nie da się nie odnieść wrażenia, że zespół czerpał garściami z muzyki funkowej.  Wspomnianą kompozycję otwiera ciekawie zaaranżowany wers, który powtarza się w jej dalszej części. Fani Paramore otrzymują w Rose-Colored Boy całą paletę wyrazistych dźwięków, którymi zdaje się dowodzić mocno słyszalny bas. Refren przypomina jednak o dawnej działalności zespołu, nawiązując swoim kształtem do starszych przebojów Hayley i spółki.

Told You So 4,5/5
Drugi singiel z płyty After Laughter wyróżnia się bardzo ciekawą zagrywką gitarową. Ponadto nie da się nie skojarzyć go z twórczością muzyków dziających w latach osiemdziesiątych. W Told You So po raz kolejny na najnowszej płycie słychać niesamowitą energię i zabawę muzyką, a to jedne z najważniejszych faktorów, które wpływają na wyniki pracy zespołów. Jest inaczej niż dawniej, tanecznie – całościowo zdecydowanie na plus.



Forgiveness 4,5/5
Czas nieco wyhamować. Forgiveness to spokojniejsza kompozycja, która jednak mimo swojego stonowania nakazuje nam poruszać się w jej takt. Hayley śpiewa tutaj o przebaczeniu (a w zasadzie o jego braku) pięknym,  nieco „rozciągniętym”  wokalem. W nagraniu można wyczuć nutę kameralności  porównywalną do tej, która towarzyszy występom zespołów jazzowych (kontrabas i te sprawy). Naprawdę przyjemna kompozycja.

Fake Happy 3/5
Przy piątym numerze docieramy do miejsca, w którym robi się na moment dość średnio. Akustyczny początek piosenki szybko i dość brutalnie przechodzi w melodię właściwą, która ponownie podparta jest rytmicznym basem. To, co wcześniej wydawało się atutem, w tym fragmencie nowego wydawnictwa powoli zaczyna męczyć słuchacza.  Nie wyróżniający się niczym specjalnym refren, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Fake Happy nie zasługuje na wielkie pochwały. Ewidentny plusik należy się jednak tej piosence za fragmenty, w których Hayley nuci „Paraparapapa” – trzeba przyznać, że brzmi to dość oryginalnie.

26 4/5
26 to akustyczny numer, w którym oprócz dźwięków wydawanych przez struny gitary usłyszymy również smyczki. Nie doświadczymy tutaj perkusji, ale szczerze mówiąc nie powinniśmy narzekać z tego powodu. Uderzenia pałeczkami o bębny mogłyby zburzyć unikatowy klimat 26, którego istotnym elementem jest pełny nadziei tekst. Sam już nie wiem, w jakich kompozycjach wokal Hayley brzmi lepiej – szybkich, energetycznych, czy wolnych, pełnych uroku? Jakie jest Wasze zdanie?

Pool 3,5
Pool rozpoczyna ciekawa partia instrumentalna – dźwięk  przypominający dzwonki wietrzne. Utwór szybko rozkręca się ukazując swój cały potencjał. Może nie jest to najlepsza piosenka na nowej płycie, warto jednak posłuchać jej choćby ze względu na ciekawy tekst i chwytliwy refren.

Grudges 4,5/5
I znów powracamy do przyjemnie rytmicznych klimatów, przy których uśmiech sam wskakuje na twarz. Akcentująca tempo perkusja nie może pozostawić obojętnym żadnego fana muzyki rockowej. Nadal jest lekko i ekscytująco. Grudges to jeden  z utworów, które obowiązkowo powinny znaleźć się na waszej playliście podróżnej. Jeszcze nie próbowałem, ale podejrzewam że za kółkiem Grudges pobudza lepiej niż kawa.



Caught In The Middle 4,5/5
Dziewiąta kompozycja na After Laughter wita nas wyrazistą przesterowaną gitarą, która doskonale współpracuje z basem i perkusją. Nieco surowa zwrotka kontrastuje tutaj z ponownie niesamowicie nośnym refrenem, który tym razem kołysze nas niczym rasowa piosenka reggae. Absolutnie jeden z moich faworytów na After Laughter.



Idle Worship 4/5
Tym razem trafiamy do krainy, w której napięcie budowane jest przez zapętlony keyboard, przypominający melodie z horrorów. W odzyskaniu spokoju nie pomaga także głos wokalistki Paramore, który zaskakuje swoją mrocznością. Na szczęście wtrącone znienacka "Lalalala", otwiera nam drzwi do zupełnie innego świata – pełnego jasnych barw, kompletnie różniącego się od pierwszej części utworu (i drugiej zwrotki). Interesująco dawkowane emocje powodują, że Idle Worship z łatwością zapadnie Wam w pamięci.

No Friend (traktuję jako przerywnik – brak oceny)
Przerywnik zabierający nas ponownie do upiornej krainy z poprzedniej piosenki. Dźwięki monotonnie powtarzanej gitary przeplatają się tu z masą tekstu wypowiadanego nerwowo męskim głosem. Być może taki pomysł w tym miejscu After Laughter to coś na kształt katharsis. Tłumione emocje wychodzą z zespołu, aby ten mógł na sam koniec albumu jeszcze raz zaczarować nas swoją lirycznością.

Tell Me How  4/5
Tell Me How to łagodny twór klimatem nawiązującym nieco do Hate To See Your Heart Break. Pojawia się w nim pianino pięknie budujące nastrój. Hayley nie szarżuje tutaj głosem, pozwalając nacieszyć się nam przyjemnym muzycznym tłem. Puentą nowego albumu jest wers „I can still believe”, który wydaje się perfekcyjnie podsumowywać przemyślenia zawarte w tekstach na najnowszej płycie.

Podsumowując: After Laughter zaskakuje stylistyką i tym, jak imponująco potrafiło odnaleźć się w niej Paramore. Warto w tym miejscu wspomnieć, że zawirowania dotyczące składu zespołu o mało nie zakończyły się rozwiązaniem grupy. Gdyby tak się stało, nie mielibyśmy okazji usłyszeć wszystkich wyjątkowych melodii zawartych na najnowszym wydawnictwie stworzonym przez Hayley i spółkę. Na szczęście los był dla nas łaskawy. Przykład charyzmatycznej wokalistki i jej kolegów pokazuje, że problemy i życiowe zawirowania dotykają każdego z nas, jednak jeśli stawimy im czoła, możemy osiągnąć coś wspaniałego. Jak mówi stare i mądre przysłowie: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Paramore powróciło wzmocnione, tworząc album, który z czystym sumieniem mogę polecić  wszystkim fanom muzyki.

Ocena końcowa: 4,09/5