Po czterech latach milczenia Paramore powraca do żywych i to
w jakim stylu! Zmiany kadrowe w grupie, które zaszły od czasu
wydania imiennego albumu z 2013 roku ewidentnie wyszły zespołowi na dobre.
Odejście basisty (Jeremy Davis) spowodowane nieporozumieniami w kwestiach
finansowych, a przede wszystkim ponowne dołączenie do składu perkusisty,
który pamięta początki grupy (Zac Farro) zaowocowały
stworzeniem świeżego, piekielnie ciekawego brzmienia.
Hard Times 4,5/5
Płytę After Laughter otwiera utwór Hard
Times. Piosenka, która jako pierwsza promowała
najnowsze wydawnictwo Paramore to zaskakująca synteza prostej, opartej na
gitarowym riffie zwrotki i zachęcającego do rytmicznego podrygiwania refrenu.
Do wspomnianych elementów dochodzi ciekawa partia tekstu podanego nam przez jak
zwykle niewiarygodnie mocną wokalnie Hayley Williams, która jest jedną z moich
ulubionych piosenkarek. Podejrzewam, że
jej charyzma i siła głosu mogłyby uczynić hitem każdą teoretycznie
nieszczególnie przebojową piosenkę. Na szczęście w Hard Times tło dźwiękowe trzyma poziom frontmanki grupy, dzięki
czemu finalnie dostajemy kompletny singiel wysokiej jakości.
Rose-Colored Boy 4/5
Druga piosenka na najnowszym albumie zdobywców nagrody
Grammy to kolejny dowód na to, że obecne Paramore nie jest już zespołem, który
niegdyś pokochały tysiące nastolatków. Nieco naiwne, choć urokliwe rockowe-popowe
granie zastąpione zostało na After Laughter całkowicie innymi klimatami.
Przykładowo słuchając piosenki Rose-Colored Boy nie da się nie odnieść
wrażenia, że zespół czerpał garściami z muzyki funkowej. Wspomnianą kompozycję otwiera ciekawie
zaaranżowany wers, który powtarza się w jej dalszej części. Fani Paramore
otrzymują w Rose-Colored Boy całą paletę wyrazistych dźwięków, którymi zdaje
się dowodzić mocno słyszalny bas. Refren przypomina jednak o dawnej działalności
zespołu, nawiązując swoim kształtem do starszych przebojów Hayley i spółki.
Told You So 4,5/5
Drugi singiel z płyty After Laughter wyróżnia się bardzo
ciekawą zagrywką gitarową. Ponadto nie da się nie skojarzyć go z twórczością muzyków dziających w latach osiemdziesiątych. W Told You So po raz kolejny na
najnowszej płycie słychać niesamowitą energię i zabawę muzyką, a to jedne z
najważniejszych faktorów, które wpływają na wyniki pracy zespołów. Jest inaczej
niż dawniej, tanecznie – całościowo zdecydowanie na plus.
Forgiveness 4,5/5
Czas nieco wyhamować. Forgiveness to spokojniejsza
kompozycja, która jednak mimo swojego stonowania nakazuje nam poruszać się w
jej takt. Hayley śpiewa tutaj o przebaczeniu (a w zasadzie o jego braku)
pięknym, nieco „rozciągniętym” wokalem. W nagraniu można wyczuć nutę
kameralności porównywalną do tej, która towarzyszy
występom zespołów jazzowych (kontrabas i te sprawy). Naprawdę przyjemna
kompozycja.
Fake Happy 3/5
Przy piątym numerze docieramy do miejsca, w którym robi się na
moment dość średnio. Akustyczny początek piosenki szybko i dość brutalnie
przechodzi w melodię właściwą, która ponownie podparta jest rytmicznym basem.
To, co wcześniej wydawało się atutem, w tym fragmencie nowego wydawnictwa
powoli zaczyna męczyć słuchacza. Nie
wyróżniający się niczym specjalnym refren, tylko utwierdza mnie w przekonaniu,
że Fake Happy nie zasługuje na wielkie pochwały. Ewidentny plusik należy się
jednak tej piosence za fragmenty, w których Hayley nuci „Paraparapapa” – trzeba
przyznać, że brzmi to dość oryginalnie.
26 4/5
26 to akustyczny numer, w którym oprócz dźwięków wydawanych
przez struny gitary usłyszymy również smyczki. Nie doświadczymy tutaj perkusji,
ale szczerze mówiąc nie powinniśmy narzekać z tego powodu. Uderzenia pałeczkami o bębny mogłyby zburzyć unikatowy
klimat 26, którego istotnym elementem
jest pełny nadziei tekst. Sam już nie wiem, w jakich kompozycjach wokal Hayley
brzmi lepiej – szybkich, energetycznych, czy wolnych, pełnych uroku? Jakie jest
Wasze zdanie?
Pool 3,5
Pool rozpoczyna ciekawa partia instrumentalna – dźwięk przypominający dzwonki wietrzne. Utwór szybko
rozkręca się ukazując swój cały potencjał. Może nie jest to najlepsza piosenka
na nowej płycie, warto jednak posłuchać jej choćby ze względu na ciekawy tekst
i chwytliwy refren.
Grudges 4,5/5
I znów powracamy do przyjemnie rytmicznych klimatów, przy
których uśmiech sam wskakuje na twarz. Akcentująca tempo perkusja nie może
pozostawić obojętnym żadnego fana muzyki rockowej. Nadal jest lekko i
ekscytująco. Grudges to jeden z utworów,
które obowiązkowo powinny znaleźć się na waszej playliście podróżnej. Jeszcze
nie próbowałem, ale podejrzewam że za kółkiem Grudges pobudza lepiej niż kawa.
Caught In The Middle 4,5/5
Dziewiąta kompozycja na After Laughter wita nas wyrazistą
przesterowaną gitarą, która doskonale współpracuje z basem i perkusją. Nieco
surowa zwrotka kontrastuje tutaj z ponownie niesamowicie nośnym refrenem, który
tym razem kołysze nas niczym rasowa piosenka reggae. Absolutnie jeden z moich
faworytów na After Laughter.
Idle Worship 4/5
Tym razem trafiamy do krainy, w której napięcie budowane
jest przez zapętlony keyboard, przypominający melodie z horrorów. W odzyskaniu
spokoju nie pomaga także głos wokalistki Paramore, który zaskakuje swoją
mrocznością. Na szczęście wtrącone znienacka "Lalalala", otwiera nam drzwi do
zupełnie innego świata – pełnego jasnych barw, kompletnie różniącego się od pierwszej
części utworu (i drugiej zwrotki). Interesująco dawkowane emocje powodują, że
Idle Worship z łatwością zapadnie Wam w pamięci.
No Friend (traktuję jako przerywnik – brak oceny)
Przerywnik zabierający nas ponownie do upiornej krainy z
poprzedniej piosenki. Dźwięki monotonnie powtarzanej gitary przeplatają się tu
z masą tekstu wypowiadanego nerwowo męskim głosem. Być może taki pomysł w tym
miejscu After Laughter to coś na kształt katharsis.
Tłumione emocje wychodzą z zespołu, aby ten mógł na sam koniec albumu jeszcze
raz zaczarować nas swoją lirycznością.
Tell Me How 4/5
Tell Me How
to łagodny twór klimatem nawiązującym nieco do Hate To See Your Heart Break. Pojawia się w nim pianino pięknie
budujące nastrój. Hayley nie szarżuje tutaj głosem, pozwalając nacieszyć się
nam przyjemnym muzycznym tłem. Puentą nowego albumu jest wers „I can still
believe”, który wydaje się perfekcyjnie podsumowywać przemyślenia zawarte w
tekstach na najnowszej płycie.
Podsumowując: After Laughter zaskakuje stylistyką i tym, jak
imponująco potrafiło odnaleźć się w niej Paramore. Warto w tym miejscu
wspomnieć, że zawirowania dotyczące składu zespołu o mało nie zakończyły się
rozwiązaniem grupy. Gdyby tak się stało, nie mielibyśmy okazji usłyszeć wszystkich
wyjątkowych melodii zawartych na najnowszym wydawnictwie stworzonym przez Hayley
i spółkę. Na szczęście los był dla nas łaskawy. Przykład charyzmatycznej
wokalistki i jej kolegów pokazuje, że problemy i życiowe zawirowania dotykają
każdego z nas, jednak jeśli stawimy im czoła, możemy osiągnąć coś wspaniałego. Jak
mówi stare i mądre przysłowie: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Paramore powróciło
wzmocnione, tworząc album, który z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim fanom muzyki.
Ocena końcowa: 4,09/5
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz