piątek, 26 maja 2017

Recenzja: Paramore "After Laughter"


Po czterech latach milczenia Paramore powraca do żywych i to w jakim stylu! Zmiany kadrowe w grupie, które zaszły od czasu wydania imiennego albumu z 2013 roku ewidentnie wyszły zespołowi na dobre. Odejście basisty (Jeremy Davis) spowodowane nieporozumieniami w kwestiach finansowych, a przede wszystkim ponowne dołączenie do składu perkusisty, który pamięta początki grupy (Zac Farro) zaowocowały stworzeniem świeżego, piekielnie ciekawego brzmienia.

Hard Times 4,5/5

Płytę After Laughter otwiera utwór Hard Times. Piosenka, która jako pierwsza promowała najnowsze wydawnictwo Paramore to zaskakująca synteza prostej, opartej na gitarowym riffie zwrotki i zachęcającego do rytmicznego podrygiwania refrenu. Do wspomnianych elementów dochodzi ciekawa partia tekstu podanego nam przez jak zwykle niewiarygodnie mocną wokalnie Hayley Williams, która jest jedną z moich ulubionych piosenkarek.  Podejrzewam, że jej charyzma i siła głosu mogłyby uczynić hitem każdą teoretycznie nieszczególnie przebojową piosenkę. Na szczęście w Hard Times tło dźwiękowe trzyma poziom frontmanki grupy, dzięki czemu finalnie dostajemy kompletny singiel wysokiej jakości.



Rose-Colored Boy 4/5
Druga piosenka na najnowszym albumie zdobywców nagrody Grammy to kolejny dowód na to, że obecne Paramore nie jest już zespołem, który niegdyś pokochały tysiące nastolatków. Nieco naiwne, choć urokliwe rockowe-popowe granie zastąpione zostało na After Laughter całkowicie innymi klimatami. Przykładowo słuchając piosenki Rose-Colored Boy nie da się nie odnieść wrażenia, że zespół czerpał garściami z muzyki funkowej.  Wspomnianą kompozycję otwiera ciekawie zaaranżowany wers, który powtarza się w jej dalszej części. Fani Paramore otrzymują w Rose-Colored Boy całą paletę wyrazistych dźwięków, którymi zdaje się dowodzić mocno słyszalny bas. Refren przypomina jednak o dawnej działalności zespołu, nawiązując swoim kształtem do starszych przebojów Hayley i spółki.

Told You So 4,5/5
Drugi singiel z płyty After Laughter wyróżnia się bardzo ciekawą zagrywką gitarową. Ponadto nie da się nie skojarzyć go z twórczością muzyków dziających w latach osiemdziesiątych. W Told You So po raz kolejny na najnowszej płycie słychać niesamowitą energię i zabawę muzyką, a to jedne z najważniejszych faktorów, które wpływają na wyniki pracy zespołów. Jest inaczej niż dawniej, tanecznie – całościowo zdecydowanie na plus.



Forgiveness 4,5/5
Czas nieco wyhamować. Forgiveness to spokojniejsza kompozycja, która jednak mimo swojego stonowania nakazuje nam poruszać się w jej takt. Hayley śpiewa tutaj o przebaczeniu (a w zasadzie o jego braku) pięknym,  nieco „rozciągniętym”  wokalem. W nagraniu można wyczuć nutę kameralności  porównywalną do tej, która towarzyszy występom zespołów jazzowych (kontrabas i te sprawy). Naprawdę przyjemna kompozycja.

Fake Happy 3/5
Przy piątym numerze docieramy do miejsca, w którym robi się na moment dość średnio. Akustyczny początek piosenki szybko i dość brutalnie przechodzi w melodię właściwą, która ponownie podparta jest rytmicznym basem. To, co wcześniej wydawało się atutem, w tym fragmencie nowego wydawnictwa powoli zaczyna męczyć słuchacza.  Nie wyróżniający się niczym specjalnym refren, tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Fake Happy nie zasługuje na wielkie pochwały. Ewidentny plusik należy się jednak tej piosence za fragmenty, w których Hayley nuci „Paraparapapa” – trzeba przyznać, że brzmi to dość oryginalnie.

26 4/5
26 to akustyczny numer, w którym oprócz dźwięków wydawanych przez struny gitary usłyszymy również smyczki. Nie doświadczymy tutaj perkusji, ale szczerze mówiąc nie powinniśmy narzekać z tego powodu. Uderzenia pałeczkami o bębny mogłyby zburzyć unikatowy klimat 26, którego istotnym elementem jest pełny nadziei tekst. Sam już nie wiem, w jakich kompozycjach wokal Hayley brzmi lepiej – szybkich, energetycznych, czy wolnych, pełnych uroku? Jakie jest Wasze zdanie?

Pool 3,5
Pool rozpoczyna ciekawa partia instrumentalna – dźwięk  przypominający dzwonki wietrzne. Utwór szybko rozkręca się ukazując swój cały potencjał. Może nie jest to najlepsza piosenka na nowej płycie, warto jednak posłuchać jej choćby ze względu na ciekawy tekst i chwytliwy refren.

Grudges 4,5/5
I znów powracamy do przyjemnie rytmicznych klimatów, przy których uśmiech sam wskakuje na twarz. Akcentująca tempo perkusja nie może pozostawić obojętnym żadnego fana muzyki rockowej. Nadal jest lekko i ekscytująco. Grudges to jeden  z utworów, które obowiązkowo powinny znaleźć się na waszej playliście podróżnej. Jeszcze nie próbowałem, ale podejrzewam że za kółkiem Grudges pobudza lepiej niż kawa.



Caught In The Middle 4,5/5
Dziewiąta kompozycja na After Laughter wita nas wyrazistą przesterowaną gitarą, która doskonale współpracuje z basem i perkusją. Nieco surowa zwrotka kontrastuje tutaj z ponownie niesamowicie nośnym refrenem, który tym razem kołysze nas niczym rasowa piosenka reggae. Absolutnie jeden z moich faworytów na After Laughter.



Idle Worship 4/5
Tym razem trafiamy do krainy, w której napięcie budowane jest przez zapętlony keyboard, przypominający melodie z horrorów. W odzyskaniu spokoju nie pomaga także głos wokalistki Paramore, który zaskakuje swoją mrocznością. Na szczęście wtrącone znienacka "Lalalala", otwiera nam drzwi do zupełnie innego świata – pełnego jasnych barw, kompletnie różniącego się od pierwszej części utworu (i drugiej zwrotki). Interesująco dawkowane emocje powodują, że Idle Worship z łatwością zapadnie Wam w pamięci.

No Friend (traktuję jako przerywnik – brak oceny)
Przerywnik zabierający nas ponownie do upiornej krainy z poprzedniej piosenki. Dźwięki monotonnie powtarzanej gitary przeplatają się tu z masą tekstu wypowiadanego nerwowo męskim głosem. Być może taki pomysł w tym miejscu After Laughter to coś na kształt katharsis. Tłumione emocje wychodzą z zespołu, aby ten mógł na sam koniec albumu jeszcze raz zaczarować nas swoją lirycznością.

Tell Me How  4/5
Tell Me How to łagodny twór klimatem nawiązującym nieco do Hate To See Your Heart Break. Pojawia się w nim pianino pięknie budujące nastrój. Hayley nie szarżuje tutaj głosem, pozwalając nacieszyć się nam przyjemnym muzycznym tłem. Puentą nowego albumu jest wers „I can still believe”, który wydaje się perfekcyjnie podsumowywać przemyślenia zawarte w tekstach na najnowszej płycie.

Podsumowując: After Laughter zaskakuje stylistyką i tym, jak imponująco potrafiło odnaleźć się w niej Paramore. Warto w tym miejscu wspomnieć, że zawirowania dotyczące składu zespołu o mało nie zakończyły się rozwiązaniem grupy. Gdyby tak się stało, nie mielibyśmy okazji usłyszeć wszystkich wyjątkowych melodii zawartych na najnowszym wydawnictwie stworzonym przez Hayley i spółkę. Na szczęście los był dla nas łaskawy. Przykład charyzmatycznej wokalistki i jej kolegów pokazuje, że problemy i życiowe zawirowania dotykają każdego z nas, jednak jeśli stawimy im czoła, możemy osiągnąć coś wspaniałego. Jak mówi stare i mądre przysłowie: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Paramore powróciło wzmocnione, tworząc album, który z czystym sumieniem mogę polecić  wszystkim fanom muzyki.

Ocena końcowa: 4,09/5


Brak komentarzy: