czwartek, 18 lutego 2021

Recenzja: Odette "Herald"


Ostatnimi czasy szukając piątkowych muzycznych nowości przysłuchuję się z uwagą dostępnej na Spotify playliście "New Music Friday AU & NZ". Po pierwsze dlatego, że nie ma tam tyle rapu i trapu co na klasycznym "New Music Friday", po drugie zaś Australia i Nowa Zelandia w kontekście doznań audialnych to często kraina mlekiem i miodem płynąca. 


Właśnie podczas jednego ze wspomnianych połowów muzycznych nowości natrafiłem na istną perełkę. Artystka o pseudonimie Odette łączy bowiem w sobie głos Dua Lipy, charyzmę Sii i swobodę poruszania się po dźwiękach Adele. 


Przede wszystkim Odette jest jednak sobą i jej zdolność do tworzenia muzyki nie kończy się na jednym utworze. Ba, piosenkarka wydała na początku lutego album, który jest dla słuchacza 100 % interesującą podróżą.



Płyta "Herald" wymyka się prostej klasyfikacji gatunkowej. Z jednej strony można bowiem mówić o popowym brzmieniu (utwory "Dwell" czy "Amends"). Ta popowa podstawa jest jednak przełamywana przez wiele rozmaitych smaczków. Czasami wchodzimy w obszar elektroniki (otwierający krążek tytułowy "Herald"), by po chwili przetransportować się na drugi biegun muzycznej wrażliwości (soulowo-akustyczny kawałek "I miss You, I'm sorry"). Momentami docieramy nawet na sam skraj gatunkowej mapy - na arenę muzyki orkiestralnej ("Foghorn"). Nie zmienia to jednak faktu, że podróż z Odette nawet wtedy jest fascynującą przygodą.



O sile albumu "Herald" świadczy także wykorzystanie nietuzinkowych instrumentów. Kilkukrotnie w ciągu trwania materiału możemy usłyszeć np. instrumenty dęte (saksofon oraz, o ile się nie mylę, klarnet). Swoje miejsce znalazły tu także smyczki. Odbicie brzmienia w taką stronę przywodzi na myśl wydawnictwa Agnes Obel.


Dzięki pomysłowości i fenomenalnej technice wokalnej australijskiej artystki krążek "Herald" nie trąci jednak  przesadną ekskluzywnością. Żeby wczuć się w wibracje płynące z bardziej wyrafinowanych utworów nie musimy przecież być stałymi bywalcami pierwszych rzędów filharmonii. Zresztą, tak jak już wspomniałem, album jest niezwykle różnorodny i każdy powinien znaleźć na nim coś dla siebie. 


Bezapelacyjnym spoiwem wszystkich kawałków jest głos Odette. Mówiąc szczerze jestem zafascynowany jego barwą, brzmieniem i sposobem w jaki maluje dźwiękowe tło. Jeśli ktoś dostaje od losu taki dar i dodatkowo jest pracowity, z marszu skazany jest na sukces. I w tym momencie następuje zderzenie z rzeczywistością. "Herald" to druga płyta w dorobku urodzonej w Anglii Australijki. Wydawać by się zatem mogło, że Odette przy takim wachlarzu umiejętności powinna być już dobrze rozpoznawalna. Liczba 10 000 obserwujących na Facebooku jednak nie robi w świecie muzyki wielkiego wrażenia. No cóż, taki mamy dziś świat.


Najlepsze utwory: "Herald", "I miss You, I'm sorry", "Foghorn", "Amends" -> każdy ocena 5/5


Mam nadzieję, że docenicie pracę i talent wokalistki i po przeczytaniu tej recenzji nabijecie jej kilka lajków. Kto jak kto, ale Odette na to zasługuje.


Podsumowanie: Jestem zaskoczony, jak ktoś zupełnie znikąd był w stanie tak niespodziewanie, ale zarazem pięknie wtargnąć w mój muzyczny świat. Wydawnictwo "Herald" to bezapelacyjnie jeden z moich kandydatów do tytułu zagranicznej płyty roku 2021 (i podejrzewam, że podobnie będę twierdził w grudniu). Z każdym kolejnym odsłuchem albumu w głosie Odette odnajduje elementy charakterystyczne dla innych, znanych wokalistek. Dawno nie obcowałem z tak fascynującym wokalem. Koniecznie przesłuchajcie krążek "Herald" i dajcie znać, czy podzielacie mój zachwyt? 


Ocena końcowa albumu: 4.3/5




Serdecznie zapraszam Was na Facebooka Galaktyki, gdzie znajdziecie dużo więcej ciekawostek ze świata muzyki - premierowe utwory z Polski i ze świata, interesujące newsy i wiele więcej!

Brak komentarzy: