środa, 9 września 2020

Recenzja piosenka po piosence: Viki Gabor "Getaway (Into My Imagination)"

                  


Z nastoletnimi gwiazdami bywa różnie. Niektóre zaczynają błyszczeć, by po chwili przepaść w czeluściach muzycznej galaktyki. Inne radzą sobie znacznie lepiej, przez zdecydowanie dłuższy czas.  Wydaje się, że przykład Viki Gabor zalicza się do tej drugiej grupy. Znakomicie ilustruje on jednak na pewno jedną rzecz, jak wielkie szanse ma dziś młodzież. Przy odrobinie szczęścia, wystarczy kilka tygodni, by ze zwykłego śmiertelnika stać się bożyszczem tłumu. Oczywiście dobrze mieć przy tym jakiś talent, aby nie być zapamiętanym jedynie z tego, że pojawiło się w określonym miejscu, o określonym czasie. Na szczęście w przypadku Viki Gabor o umiejętności i charyzmę możemy być spokojni. Po sporych sukcesach kilku singli, dokładnie 4 września na sklepowe półki trafił debiutancki album Viki - Getaway (Into My Imagination). Czy płyta sprostała pokładanych w niej nadziejom?

Getaway 4/5
Wydawnictwo otwiera dobrze znany ze stacji radiowych singiel Getaway. Słuchając go nie trudno uświadomić sobie, jak zacne grono producentów dba o sukces Viki. Gdyby ten numer trafił w ręce jednej z topowych globalnych gwiazd, z pewnością sporo namieszałby na światowych listach przebojów. Dla mnie jego jedynym minusem, który dość mocno wpłynął na moją ocenę, jest refren. Dużo powtórzeń powoduje, że zaczynamy odczuwać coś na kształt uciążliwości. 

 

Forever And A Night 4,5/5
Kolejna fantastycznie wykreowana propozycja. Melodia wpada w ucho, ukazując przy tym możliwości wokalu Wiktorii. Rytmicznie przywodzi na myśl New Rules, które wykonuje Dua Lipa. Wydaje się, że właśnie ta artystka jest jedną z największych inspiracji Viki. Według mnie to słuszny wybór idola.

 

Not Gonna Get It 5/5
Utwór z kategorii "zatańczmy jak w latach 80-tych". Moda na powrót do tamtego okresu w muzyce powinna cieszyć nie tylko osoby, które go przeżyły. Dźwięki choćby inspirowane tamtymi czasami zawsze przynoszą sporo kolorytu i okazji do potupania nóżką. Tak jest i w tym wypadku.

 

Afera 3,5/5
Śpiewanie po angielsku to jedno, ale zmierzenie się z naszym rodzinnym językiem to zawsze większe wyzwanie dla wykonawcy. Afera nie jest lirycznym arcydziełem, ale chyba nikt od niej tego nie oczekiwał. Tekst prosty łatwy i przyjemny dopełnia kolejny barwny, taneczny podkład, którym śmiało można podbić nastoletnie parkiety.

Flames 4/5
Wiele osób twierdziło, że to jeden z najlepszych kawałków na płycie. Przyznaję, szczypta orientu nadaje mu bardzo oryginalnego charakteru. Viki wypada tu trochę jak spadkobierczyni energii Destiny’s Child. Jest to zapamiętywalne, a przy tym wyraziste. Ciekawi mnie, czy osoby dbające o karierę Viki zaryzykują wydanie Flames jako singla i czy przy tworzeniu teledysku wykorzystają drzemiący w piosence dalekowschodni potencjał?

Guilty 4/5
Tym razem ma się wrażenie, że wokal Viki wyprzedzi muzykę o kilka długości. Spokojnie płynące dźwięki nie wyróżniają się spośród tysiąca podobnych melodii. Im dłużej trwa jednak piosenka, tym więcej niuansów zręcznie doczepia się do głównego motywu. Jest to na tyle przyjemne, że po ostatnim takcie stwierdzamy, że mimo wszystko podobała nam się ta kompozycja. Głos Viki brzmi tu trochę jak wokal Sii, co jest kolejnym komplementem dla (tak, tak) 13-latki.

Time 2,5/5
Przyznaję R'n'B to nie moja bajka. Utwory reprezentujące ten nurt zawsze wydawały mi się nieco toporne, pozbawione lekkości. Pewnie dlatego nie jestem entuzjastą propozycji Time. Choć technicznie sprawa wygląda tu poprawnie, taki rodzaj grania mnie po prostu męczy, a nie o to przecież chodzi w muzyce.

Superhero 5/5
Piosenka, która chyba po wsze czasy przylgnie do urodzonej w Hamburgu młodej Polki. Wynik osiągnięty w głosowaniu publiczności podczas Eurowizji Junior najlepiej pokazuje, że jest ona uniwersalna i dobrze wpada w ucho pod wieloma szerokościami geograficznymi. Ciekawe kiedy na "dorosłej" Eurowizji doczekamy się w naszych barwach tak dobrej propozycji.

 

Still Standing 2,5/5
Takie melodie powinny być zarezerwowane dla kończących swoją karierę zasłużonych legend, które już nic nie muszą. Jeśli jednak jesteś pełną energii nastolatką nie pakuj się w stronę smutniejszego bieguna życia.

Ramię w ramię feat. Kayah 5/5
Ciężko powiedzieć, kto bardziej skorzystał na tej współpracy. Z jednej strony legenda polskiej piosenki, z drugiej artystka na absolutnym topie. Można powiedzieć, że idąc ramię w ramię korzyść była obopólna. Ale chyba najbardziej na tej współpracy skorzystali fani rodzimej muzyki, którzy mogą delektować się typowo żeńskim duetem. 

 

That's What She Said 3,5/5
That's What She Said to po prostu angielska wersja piosenki Afera. Dla mnie wypada ona nieco lepiej niż jej polski odpowiednik. Choć ocena nie uległa zmianie. Propozycja doskonale nadająca jako element playlisty na osiemnastkę. Można się przy niej pobawić, ale mimo wszystko na debiucie Viki Gabor znajdziemy kilka lepszych zagrywek.

Spotlight 2,5/5
Na do widzenia otrzymujemy utwór, który tak naprawdę mógłby się w tym miejscu nie pojawić. Tytułowy "reflektor - spotlight" przygasa błyskawicznie, jakby czekał na naszą eksmisję. Dużo tu werbla, choć tempo nie szarżuje. Viki niby coś tam śpiewa, ale ani nas to ziębi, ani grzeje. Szkoda, że debiut młodej Polski nie żegna się z nami z większym przytupem.

Podsumowanie: Na początku podsumowanie jeszcze raz należy podkreślić fakt, że mamy do czynienia z debiutanckim materiałem 13-latki. Oczywiście wiek nie może być w tym wypadku faktorem do pobłażliwego traktowania, niemniej jednak przy tak celnych popowych strzałach nie powinniśmy kierować w stronę Viki zbyt wielu słów krytyki. Wręcz przeciwnie. Młoda Polka z charyzmatycznym głosem, świetnym angielskim i niesamowitym feelingiem - oj nie zdarza się to często. Na pewno zwyciężczyni juniorskiej Eurowizji zasługuje na słowa uznania za różne pomysły na kolorowanie muzycznego tła swoim wokalem. Wibrato, ozdobniki, ale czasami również odpuszczenie - to wszystko pokazuje, że Viki już teraz ma niesamowity głosowy timing. Słychać także, że inspiracje czerpie z grona artystek na absolutnym szczycie, co jest naturalne w tym wieku. Mimo tego piosenkarka z romskimi korzeniami zaczyna wypracowywać swój własny styl, który za kilka lat może stać się jej znakiem rozpoznawczym.

Muzycznie Getaway (Into My Imagination) to popowo-taneczna mieszanka rodem z najlepszych albumów Katy Perry. Producenci zadbali o to, aby dźwięki nie odbiegały od światowych trendów. Znalazło się miejsce dla kilku eksperymentów, jednak większość podkładów ma po prostu cieszyć ucho i nie przeszkadzać rozbłyskowi rodzącej się gwiazdy, która (miejmy nadzieję) z każdym kolejnym singlem będzie świecić coraz jaśniej.

Ocena punktowa: 3,83/5
+ za barwę głosu, fakt debiutu i perspektywiczność

Ocena końcowa 3,95/5



Codzienne muzyczne inspiracje i wspomnienia znajdziecie na Facebooku Galaktyki. Zapraszam!

 

Brak komentarzy: