poniedziałek, 12 listopada 2018

Recenzja: Kane Brown "Experiment"



Nawet najstarsi górale prawdopodobnie nie pamiętają kiedy ostatni raz zaintrygowała mnie tak bardzo barwa głosu wokalisty. Kane Brown już kilka miesięcy temu dotarł do Galaktyki Muzyki, do tego dwukrotnie lądując w Złotej Siódemce miesiąca. Nic więc dziwnego, że od jego najnowszego krążka oczekiwałem kolejnych dźwiękowych przyjemności.

Czy warto było czekać na wydawnictwo Experiment?
Bazą amerykańskiego piosenkarza jest muzyka country. I nawet gdyby sam Kane chciał (choć nie chce) od tego uciec, nie udałby mu się ten unik. Sposób śpiewania muzyka ze stanu Tennessee zdradza jego silne inspiracje dźwiękami ziemi przodków.



Uważam jednak, że akurat w tym wypadku możemy mówić o nowym poziomie country, a przynajmniej o jego nowoczesnej formie. Zapomnijcie zatem o osamotnionej akustycznej gitarze, rodem z nagrań Johnny'ego Casha. Przez 13 kompozycji zawartych na albumie Experiment przewija się dość szerokie instrumentarium. Mamy okazję posłuchać m. in. brzmienia banjo, skrzypiec, różnej maści sześciostrunowców czy pianina.

Momentami warstwa muzyczna dość mocno zbliża się w okolice komercyjnego popu, innym razem dobija do drzwi klasyki rocka, najczęściej jednak Brown porusza się po gruncie, którym nasiąknął od maleńkości.



W tym miejscu warto powiedzieć, że 25-letni wokalista w Stanach nie jest postacią anonimową. Jego poprzedni, debiutancki album zatytułowany po prostu Kane Brown dotarł nawet do 5 miejsce listy sprzedaży Billboard 200. Mnie osobiście, cieszy fakt, że ludzie z kraju wuja Sama nadal potrafią doceniać prawdziwy talent.



Wracając jednak do wydawnictwa Experiment, ma ono kilka twarzy. Do tych najpiękniejszych, śmiało zaliczę być może znane Wam już single Weekend oraz Homesick. Dwie kompletnie różne muzycznie i emocjonalnie piosenki sprawiły, że tak naprawdę zwróciłem uwagę na Kane'a. Do topowego worka dorzuciłbym jeszcze piękną balladę Live Forever i nagrany z rockowym pazurem utwór Baby Come Back To My.



Na nieszczęście Amerykanina, jako człowiek, który niejedno już w życiu słyszał, potrafię zauważyć również inne, mniej optymistyczne oblicza Eksperymentu. Choć niemal całej płyty słucha się przyjemnie, niekiedy natrafiamy na dobrze już znane i wałkowane przez tysiące muzyków na całym świece schematy. Lost In The Middle Of Nowhere brzmi na przykład jak masówka ze stacji radiowych i to sprzed dobrych kilku lat. Short Skitter Weather jest z kolei najbardziej stereotypowym podejściem do country, jakie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, a kilka innych propozycji nie ma tego magicznego czegoś, co wybiłoby je ponad przeciętny poziom.

Mimo pewnych standardowych rozwiązań na albumie, nadal na pierwszy plan wysuwa się tembr głosu piosenkarza, co akurat w tym wypadku pozwala zatuszować pewne niedociągnięcia. Kane Brown to bowiem wokalny czarodziej, którego bardzo chętnie posłuchałbym na koncercie. Jeśli także macie ochotę cieszyć się rzemiosłem zdolnego człowieka, zachęcam do posłuchania materiału z wydawnictwa Experiment, choćby fragmentów krążka przedstawionych powyżej.

Ocena końcowa: 3,3/5   




Ostatni wpis na blogu: Nowy Cykl! Odkrywamy: zespół Madamme i ich folkowa Ep-ka



Jeśli spodobał Ci się mój post, okaż to! ;) Jak każdy bloger, potrzebuję Waszego wsparcia. Dziękując za poświęcony Galaktyce Muzyki czas, zapraszam Was serdecznie na Facebooka. Tam odnajdziecie jeszcze więcej muzyki w szybszych i krótszych formach. :)





Brak komentarzy: