czwartek, 18 października 2018

Recenzja: Jess Glynne "Always In Between"


Chyba dla nikogo, kto regularnie zagląda do Galaktyki Muzyki, nie będzie niespodzianka, gdy powiem, że mam spory sentyment do Jess Glynne. Rudowłosa wokalistka jest bowiem ginącym w dzisiejszym czasie typem gwiazdy. U Brytyjki na pierwszym planie zawsze lśnił mocny jak dzwon głos, a dopiero później na horyzoncie pojawiała się cała otoczka związana z makijażem, strojami i innymi nieco mniej istotnymi rzeczami. Od czasów popularności Rather Be, Jess stopniowo pięła się w górę drabiny przemysłu muzycznego. Kilka dni temu, wraz z wydaniem drugiej w jej karierze płyty, nastąpiła weryfikacja tego, w jakim miejscu swojej kariery piosenkarka znajduje się na tę chwilę. Nie ukrywam, że zdecydowanie ostrzyłem sobie zęby na album Always In Between. Czy warto było czekać 3 lata na następcę płyty I Cry When I Laugh? Odpowiedz w dalszej części wpisu.
   

Intro
Wydawnictwo rozpoczyna krótkie intro zawierające m. in. dźwięki trąbki  i ćwierkanie ptaków. Zgodnie z moimi postanowieniami, intro, outra oraz przerywniki nie podlegają ocenie punktowej. Gdybym jednak miał określić jakość wprowadzenia w Always in Between, powiedziałbym, że stoi na średnim poziomie.  

No One 4/5
Właściwą część krążka zaczynamy poznawać od piosenki No One. Po krótkiej wokalizie Jess wita nas tu niezwykle klimatyczne pianino. Szybkie uderzenia palcami o jego klawisze napędzają utwór. Zdecydowany, silny wokal Brytyjki wyśmienicie wpasowuje się w te dźwięki, dodatkowo urozmaicone o rytmiczne poklaskiwanie. Całkiem ciekawa kompozycja z wartym zapamiętania refrenem.

I'll Be There 5/5
I'll Be There, czyli pierwszy promujący album singiel to bez dwóch zdań jedna z najlepszych kompozycji na wydanej w zeszły piątek płycie. Swego czasu umieściłem ten kawałek na szczycie mojego zestawienia podsumowującego maj. Nie bez powodu. Jeśli nie słyszeliście jeszcze tej piosenki, popowo-soulowy rys I'll Be There powinien przemówić również do Was.        

 
Thursday 3,5/5
W Thursday Jess nie szarżuje, uwidaczniając delikatniejsza stronę swojego śpiewu. Emocjonalne napięcie zawarte w tekście i melodii znajduje swoje ujście w końcówce kompozycji, gdy tempo perkusji nieco wzrasta, a główna gwiazda płyty Always In Between sięga wyższych dźwięków.  
   


All I Am 5/5
Gdybym miał zdecydować o kupnie płyty rudowłosej wokalistki jedynie po odsłuchaniu samych singli, bez chwili zastanowienia popędziłbym do najbliższego sklepu z krążkami. All I Am, podobnie jak I'll Be There reprezentuje najwyższy światowy poziom. Prosta, ale uzależniająca linia basu, wysmakowane wstawki pianina, ciekawie zaaranżowana perkusja i  wokal Jess o różnych odcieniach - czego chcieć więcej. Jedna z najprzyjemniejszych piosenek tego roku.  



123 3,5/5
I znów na najnowszym wydawnictwie Brytyjki do głosu dochodzą soulowe brzmienia, tym razem dodatkowo urozmaicone i doprawione szczyptą gospelu. Wszystko oparte jest tu na rytmie i takcie. Kawałek buja, w dobrym tego słowa znaczeniu.



Never Let Me Go 2,5/5
Nie wiem czemu, ale Never Let Me Go skojarzyło mi się ze starymi propozycjami Rihanny. Najważniejsza część piosenki, czyli refren niestety tym razem nie zdaje egzaminu. Brakuje mu pewnego rodzaju zwiewności. Na plus wychodzą za to zwrotki, śpiewane przez Jess przy akompaniamencie gitary akustycznej.

Broken 3,5/5
Broken to ballada, z gatunku tych dobrych. Poprowadzona bez pośpiechu, uwidoczniająca głębię tekstu. Jej autorka śpiewa m. in., że wszystkim czego chciała była jedynie mała cząstka raju. Jeśli akurat macie ochotę na przepełnioną odczuciami tekściarki piosenkę, Broken sprawdzi się wyśmienicie.


Hate/Love 3/5
Niniejszy utwór opowiada, jak niedaleko jest od miłości do nienawiści. Dwa niezwykle silne uczucia niekiedy dzieli cienka linia, którą dość łatwo przekroczyć. Muzycznie Hate/Love nie powala na kolana, jednocześnie przywodząc na  myśl styl Alicii Keys.

Won't Say No 2,5/5
Won't Say No nie chwyciło mnie za serce. Choć jego melodia jest zapamiętywalna, wokal Glynne niestety znów wydaje się przytłaczać. Nie jestem entuzjastą nadmiernych popisów wokalnych, nawet jeśli ktoś ma ku temu warunki.

Rollin 5/5
Rollin ma w sobie taneczną wesołość lat 80-tych. Słuchając tego kawałka, na niebie od razu pojawia się słońce, a nogi, nawet te nieumiejące tańczyć, wyrywają na parkiet. Strzał w dziesiątkę!



Nevermind 2/5
Utworowi Nevermind brakuje polotu. Gdybym usłyszał go na jakiejś playliście, na pewno nie zawracałbym sobie głowy wciskaniem przycisku replay. Szkoda, że Always In Between żegna nas w tak niewyróżniający się sposób.

Podsumowanie: Jess Glynne swoimi dotychczasowymi dokonaniami zawiesiła sobie poprzeczkę niezwykle wysoko. Choćby z tego powodu głęboko wierzyłem, że Always In Between śmiało będzie mogło stawać w szranki o tytuł płyty roku. Niestety, choć jej pierwsza część podtrzymywała taką nadzieję, dalszy kształt wydawnictwa pozostawił we mnie poczucie rozczarowania. Oczywiście nie można mówić, że wspomniany krążek to zły album, jednak osobiście liczyłem na nieco więcej. Na osłodę pozostaje mi posłuchanie kilku wybornych kompozycji, które z pewnością znajdą swoje miejsce w setce najlepszych piosenek roku.

Ocena końcowa: 3,59/5 



Ostatni wpis na blogu:  
  
Recenzja: Bovska "Kęsy"

 












Koniecznie odwiedźcie mnie na Facebooku. Serdecznie zapraszam! ;)



           

Brak komentarzy: