poniedziałek, 11 marca 2019

Relacja: Jess Glynne - Progresja, Warszawa


Sobotnia wizyta w stołecznym klubie Progresja była moim pierwszym koncertowym doświadczeniem w tym kultowym (dla wielu) miejscu. Dotarcie do stolicy kosztowało mnie trochę czasu i pieniędzy, sądziłem jednak, że występ Jess Glynne - jednej z moich ulubionych wokalistek - jest tego wart.

Czy warto było przejechać pół Polski dla rudowłosej piosenkarki? Odpowiedź poniżej.

Zanim przyszło mi ujrzeć i usłyszeć show Brytyjki i jej zespołu, na scenie Progresji pojawiła się SABINA. Niezależna artystka obdarzona mocnym głosem robiła co mogła, starając się rozruszać publikę, zapominając chyba jednak, że to raczej nie dla niej do budynku przybyli Ci wszyscy ludzie.
Mimo to występ wokalistki i jej zespołu odebrany został bardzo ciepło. Według mnie performance artystki stał na średnim poziomie. Niby towarzyszący jej panowie tworzyli przyjemne elektroniczne tło, niby sama piosenkarka brzmiała dobrze, jednak całościowo estetycznie i stylistycznie się to troszkę mijało, zwłaszcza z moimi upodobaniami. Są oczywiście gusta i guściki, więc nie wątpię, że SABINA ma szansę odnaleźć swoją niszę.



Praktycznie punktualnie o 21:00 na estradzie rozpoczął się show Jess Glynne i jej zespołu. Zdobywczyni Grammy otworzyła koncert bardzo odważnie, serwując publiczności od razu jeden z jej największych przebojów - Hold My Hand. Być może ta pokerowa zagrywka spowodowała, że fani w Progresji od pierwszej do ostatniej piosenki bawili się świetnie. Absolutnie nie przesadzam, atmosfera w klubie była naprawdę gorąca - po każdym utworze wokalistkę nagradzano gromkimi brawami, a w trakcie trwania kawałków ludzie chętnie odśpiewywali fragmenty hitów i mniej znanych kompozycji.

 

Największą furorę wywołały piosenki These Days, Take My Home oraz medley stworzony z Real Love, My Love oraz Rather Be.



I tu pojawia się najmocniejsze "ale", czyli kontakt Jess z widownią. Nikt nie oczekiwał od niej fikołków, skoków w publiczność czy bóg wie czego, ale pewna pasywność wobec fanów nie mogła nie zostać spostrzeżona. Mi przeszkadzała ona głównie na początku koncertu i na sam jego koniec (wokalistka zeszła ze sceny szybciej niż jej band i już na nią nie wróciła). W trakcie dobra zabawa przesłoniła brak totalnego zaangażowania artystki. Oczywiście nie było tak, że rudowłosa Brytyjka kompletnie olała publiczność, nie czuliśmy jednak z jej strony wielkiej chemii. Być może to winna zmęczenia, koncert w Polsce był jej trzecim z rzędu w przeciągu 3 dni... Koniec końców trasa i kilometry spędzone w podróży robią swoje, a może po prostu miała mniej dobry dzień.

Technicznie Jess brzmiała jednak fenomenalnie. Nadal podtrzymuje, że jest to jeden z najciekawszych kobiecych głosów naszych czasów. Doskonale spisywał się także jej grający na żywo zespół oraz chórki, od których biła pełnokrwista, dobra energia. Żeby być w 100 % sprawiedliwym, muszę wspomnieć, że sama gwiazda wieczoru kilkukrotnie posłała w naszą stronę uśmiechy i słowa wdzięczności. Jakiś kontakt z publicznością miał zatem miejsce.

Poziom artystyczny występu i przyjemne wibracje sprawiły, że przed samym bisem emocje sięgały zenitu. Oklaski i okrzyki trwały dobre kilka minut. Opłacało się jednak, bo wokalistka z Wysp na do widzenia zaśpiewała największy hit z jej ostatniego krążka pt. I'll Be There.

Podsumowując, nie żałuję, że zdecydowałem się zakupić bilet na występ Jess. Jej materiał na żywo brzmi co najmniej tak samo dobrze, jak w studiu. Mam nadzieję, że następnym razem artystka zahaczy o Wrocław i przybędzie tam z jeszcze większą dawką uśmiechu. Wszystkich, którzy byli na występie Brytyjki serdecznie pozdrawiam!

Zobacz również: Recenzja ostatniego albumu Jess - Always In Between













Poniżej materiały z innych kanałów na YouTube:





Ostatni wpis na blogu: Odkrywamy #02: Miłosz Skwirut i jego nowatorskie spojrzenie na kontrabas


Wszystkich, którzy nie polubili jeszcze Galaktyki Muzyki na Facebooku, bardzo do tego zachęcam. Na moim profilu na wspomnianym portalu czeka na Was bowiem jeszcze więcej muzycznych inspiracji, informacji i ciekawostek. 

Brak komentarzy: