wtorek, 3 kwietnia 2018

Recenzja: Kacey Musgraves "Golden Hour"

Nastawienie Polaków do muzyki country jest w najlepszym wypadku obojętne. Oczywiście już w pierwszym zdaniu dzisiejszego wpisu pozwoliłem sobie na pewną generalizację, choć zdaję sobie sprawę, że jak każdy inny gatunek, country ma nad Wisłą swoich wielbicieli. Rok w rok organizowany jest przecież Piknik w Mrągowie. Faktem jest jednak, że przeciętny Polak nie ma zbyt często styczności z tym typem muzyki, bo i najpopularniejsze stacje radiowe omijają piosenki country szerokim łukiem.

Pomimo przedstawionych faktów, postaram się dziś opowiedzieć Wam o albumie piosenkarki, która jest za pan brat z kowbojskim kapeluszem, i z której twórczością warto się zaznajomić. Mowa oczywiście o Kacey Musgraves, zdobywczyni Grammy. Wokalistka nie raz pokazała już, że country może trafić pod strzechy (przynajmniej w Ameryce).

Nowa płyta urodzonej w Golden piosenkarki nosi tytuł Golden Hour i już kilka dni gości na sklepowych półkach i w Internecie. Czy warto po nią sięgnąć?
Odpowiedź poniżej! :)

Golden Hour to trzynaście propozycji w znacznej mierze opartych na dźwiękach akustycznej gitary, choć w kilku fragmentach płyty na pierwszy plan wysuwa się nam pianino.Wydawnictwo to raczej spokojny i stonowany muzyczny spacer (posłuchajcie m. in. Slow Burn, Oh, What A World), w przerwach którego mamy jednak przyjemność przeżyć kilka ekscytujących niespodzianek.



I tak np. Velvet Elvis i High Horse zawierają w sobie zaskakująco taneczne elementy, a Space Cowboy serwuje nam bardzo przestrzenny dźwiękowy klimat nasuwający skojarzenie przebywania w kosmosie czy lewitacji.



Barwa głosu Kacey niezmiennie zachwyca. I choć możemy zapomnieć tu o wokalizach w stylu Whitney Houston, Amerykanka robi to, co potrafi najlepiej - czaruje.
Momentami to jednak nie wystarcza. Zwłaszcza, gdy rozbudziło się apetyt słuchaczy trafionymi w punkt singlami promującymi płytę. Oprócz Butterflies, Space Cowboy i High Horse (utwory opublikowane przed premierą Golden Hour) ponad przeciętną zdecydowanie wybijają się Velvet Elvis, Love Is A Wild Thing oraz Wonder Woman.




Reszta kompozycji jest co najwyżej poprawna (typowe kobiece ballady, bez blasku, bez efektu wow!) .Nie będziemy o nich pamiętać dłużej, niż na czas ich trwania. Po Golden Hour warto jednak sięgnąć dla sześciu wymienionych wcześniej piosenek, które mogą pozytywnie zaskoczyć Was swoją wyjątkowością i twórczym podejściem do bazy, jaką w wypadku Kacey Musgraves jest muzyka country

Podsumowując: Cieszy mnie fakt, że Kacey postarała się na nowym albumie o małe eksperymenty dźwiękowe. W końcu oprócz popowych wpływów dostaliśmy również małą cząstkę disco, która wprowadziła na moment nieco świeżości. Być może tam, gdzie widzę mankamenty tej płyty (klasyczne podejście do utworów gitara + śpiew, pianino + śpiew) część z Was odnajdzie coś interesującego dla siebie. Przez wspomnianą fragmentaryczną przewidywalność nie skreślam jednak Golden Hour. Na płycie znajduje się bowiem kilka bardzo dobrych propozycji, więc jeśli macie chwilkę, odsyłam np. na Spotify czy YouTube.

Ocena końcowa: 3,46/5

Wszystkich fanów muzyki serdecznie zapraszam na mojego Facebooka.


Poprzedni wpis na blogu: Złota siódemka marca - najciekawsze utwory miesiąca











2 komentarze:

Po prostu Aleksandra pisze...

Brzmi naprawdę ciekawie. Będę musiała poświęcić więcej czasu, żeby dokładnie przesłuchać wszystkie piosenki! :)

Galaktyka Muzyki pisze...

Super! Te, które zamieściłem są według mnie najlepsze, jednak każdy ma inny gust, więc na pewno warto dać szansę całej płycie. Pozdrawiam serdecznie! :)