niedziela, 17 września 2017

Recenzja: Mery Spolsky "Miło było Pana poznać"

Mery Spolsky - pod tak niezwykle osobliwym i pomysłowym pseudonimem swoją artystyczną wizję miłośnikom muzyki przedstawia Marysia Żak. Młoda wokalistka, która w swojej karierze zdążyła już m. in. zawitać na festiwal do Opola (w czasach kiedy impreza nie budziła jeszcze pozamuzycznych kontrowersji) i zrobić tam niemałe zamieszanie, właśnie wydała swoją debiutancką płytę.

Miło mi Pana poznać wydaje się być pigułką, w której niezwykle wyrazista piosenkarka zawarła wszystko, co chciała przekazać światu. Od nas tylko zależy, czy wspomniana pigułka zadziała jak najlepszy medykament i spowoduje, że na naszej twarzy pojawi się uśmiech, czy raczej wywoła niemiłe nudności.


Już po premierach autorskich singli Mery można było spodziewać się, że kompozycje zawarte na debiutanckim wydawnictwie artystki nie będą łatwe w odbiorze. Pomysłowość - tego nie potrafię odmówić wokalistce (muszę przyznać, że np.  jej oficjalna strona internetowa zrobiła na mnie duże wrażenie - bardzo nowoczesna, interesująco zaprojektowana itd.). Musimy jednak pamiętać, że niekiedy zbyt wielka oryginalność może przybrać karykaturalną formę.


Słuchając piosenek Mery Spolsky człowiek nie może pozostać obojętnym.Niektórzy na pewno uznają je za genialne, inni będą omijać szerokim łukiem już po jednym odsłuchaniu. Połączenie mocnej elektroniki, rapu, melorecytacji i piosenki aktorskiej musi budzić tak skrajne reakcje.


Osobiście te elektroniczne dźwięki, ta pomysłowość, ta niezależność przypomina mi twórczość Olivii Anny Livki. Tam jednak nie odnajdziemy języka polskiego. Mery zaś nie boi się korzystać z naszej rodzimej mowy. Za to zdecydowanie należą się jej dodatkowe punkty.

Same teksty, choć momentami ciekawe i rozbudowane pod względem stylistycznym, w niektórych fragmentach oparte są na rymach, po które chętnie sięgnąłby Szymon Jachimek w swojej przerysowanej paradiscopolowej kreacji, jaką jest Mariush. Wiem, że na pewno część z tych zabiegów to celowe działanie, jednak nie pomagają one w pozytywnym odbiorze debiutanckiej płyty Mery.

Co do samego brzmienia muzyki i wokalu, na płycie odnajdziemy kilka ciekawych pomysłów (utwór Wrzesień bez frazy "Nie zrób mnie w konia" jest całkiem OK; zwrotka w Sukience w Pasky przywodzi na myśl styl Natalii Grosiak z Mikromusic, co jest dużym komplementem; a piosenka Alarm zasługuje na uwagę, choć chętnie wymieniłbym w niej refren), w większości jednak muzyczna treść Miło mi Pana poznać nie trafia w mój sposób postrzegania muzyki.

Zaskakuję mnie, że debiutancki album Mery Spolsky do tej pory zbiera jedynie pozytywne recenzje. Oczywiście potrafię zrozumieć część zachwytów nad płytą, bo dawno na polskiej scenie nie było kogoś, kto zaprezentowałby słuchaczom swoją muzyczną krainę w tak przekonujący sposób, lecz dla mnie nie jest to kraina mlekiem i miodem płynąca.Może jestem już za stary na tego typu dźwiękową narrację, a może po prostu problem tkwi w wokalu Mery. Mnie on nie przekonuje - radziłbym wokalistce odrzucić efekty zniekształcające głos i pójść raczej w kierunku, jaki możemy usłyszeć w zwrotce utworu Sukienka w Pasky. Każdy ma jednak inne preferencje dźwiękowe, więc doceniając oryginalność projektu Mary Spolsky, powstrzymam się od wystawienia mu oceny końcowej. Mimo słów krytyki, życzę powodzenia!

Albumu Miło mi Pana poznać można legalnie posłuchać, m. in. w serwisie Spotify. Zachęcam do wyrobienia sobie własnej opinii na jego temat:

https://open.spotify.com/album/6EHk6c1WeaxfIw3nAxL80V










Brak komentarzy: