wtorek, 13 czerwca 2017

Recenzja: Katy Perry "Witness"

Katy Perry bez wątpienia uznać możemy za jedną z najpopularniejszych wokalistek naszych czasów. Choć czystość jej wokalu niekiedy budzi pewne zastrzeżenia, kształt studyjnych wersji  piosenek amerykanki powoduje, że jest uwielbiana przez miliony miłośników muzyki. Osobiście być może nie jestem największym fanem twórczości Katy, czasami jednak lubię sięgnąć po jej kilka utworów.

9 czerwca swoją premierę miała najnowsza płyta artystki pt. Witness. Czy warto było czekać prawie cztery lata na następczynię całkiem przyjemnego albumu Prism? Odpowiedź poniżej ;)




Witness 2,5/5
Na dzień dobry dostajemy przenikające się subtelne dźwięki pianina oraz gitary, które błyskawicznie milkną, zostawiając miejsce spokojnej melodii, okraszonej głosem Katy. Witness wydaje się być ciekawym wprowadzeniem w świat nowej płyty, któremu brakuje jednak nieco rozwinięcia. Lekko zachowawczy akompaniament i powściągliwy sposób śpiewania wokalistki powodują, że słuchacz nie odnajduje tutaj punktu kulminacyjnego czy choćby wyraźnie zaakcentowanego refrenu. Jest to jednak pierwsza kompozycja na płycie, więc zdaję sobie sprawę, że nikt nie chce zdradzać i prezentować najciekawszych dźwiękowych fajerwerków już na samym początku albumu.

Hey Hey Hey 3,5/5
Drugi utwór z wydawnictwa Witness to już zupełnie inna stylistyka. Sposób śpiewania Katy nawiązuje tutaj do tego, który artystka prezentowała w singlach Dark Horse oraz E.T. Jest zdecydowanie ciężej. Mocna, „brudna” muzyka w zwrotkach jest bardzo dosadna, ale jednocześnie intryguje. O popowym charakterze utworu przypomina jednak brzmienie perkusji. W opozycji do zwrotek stoi natomiast bardzo komercyjny refren, który przytłacza nas aż zbyt popowym „Hey hey hey”. Jest w tej piosence coś ciekawego, co przykuwa uwagę, dlatego oceniam ją stosunkowo wysoko.



Roulette 1/5
Otwierający utwór syntezator przypomina nieco dźwięki, które możemy odnaleźć np. w twórczości Pet Shop Boys. Jego brzmienie wraz z trwaniem piosenki zanika, ujawniając się ponownie w refrenie. Przykro mi, ale totalnie nie pasuje mi on do amerykańskiej piosenkarki. Przykro mi, ale ogólnie nie pasuje mi Roulette. Może gdyby udało się wymienić całe tło instrumentalne byłoby lepiej. W formie, w jakiej kompozycja pojawiła się na albumie odnaleźć możemy jednak tylko rozczarowanie.

Swish Swish 4/5
Swish Swish to jeden z singli promujących płytę. Piosenka, która śmiało może zostać imprezowym hymnem. Utwór zawiera w sobie wibracje, które niezaprzeczalnie kojarzą się z piosenką Girls Like wykonywaną przez Tinie Tempah’a  i Zarę Larsson. Mocno taneczny fragment płyty z gościnnym udziałem Nicki Minaj z pewnością rozkręci w tym roku niejedną imprezę. Swish Swish punktuje bardzo dobrze, bo na to zasługuje.



Déjà Vu 3/5
Wyobraźcie sobie, że znacie dwie siostry, bliźniaczki. Jedna ma pociągająco zadziorny charakter, druga jest zaś zdecydowanie łagodniejsza. Obie siostry pomimo zewnętrznego podobieństwa wyraźnie różnią się od siebie. Może domyślacie się już do czego zmierzam. Déjà Vu przypomina mi Swish Swish. Być może nie jest to podobieństwo 1:1, ale wspólny dla obu kompozycji klimat możemy dostrzec zwłaszcza w refrenie. Déjà Vu jest bezspornie delikatniejsze niż Swish Swish, a przez to, no cóż... mniej wyraziste, jeśli nie średnie.

Power 2,5/5
Utwór Power odkrywa przed nami kolejne oblicze panny Perry na najnowszej płycie. Zwrotka nawiązująca do muzyki R&B może zadziwiać, na pewno zaś jest powiewem świeżości. Na nieszczęście, po raz kolejny amerykańska piosenkarka serwuje nam niezbyt ciekawy refren, który przytłacza słuchaczy swoim ciężarem. W tym miejscu płyty Witness zrozumiałem, że piekielnie brakuje mi tu lekkości, którą można było czerpać garściami z krążka Prism.

Mind Maze 1,5/5
Ponownie ciężko napisać mi coś pozytywnego. Gdybym usłyszał Mind Maze w radiu, z pewnością zmieniłbym stację. W tej piosence nie dzieje się nic interesującego. Syntezator, męcząca się Katy i totalna dźwiękowa nuda. Mam wrażenie, że gdyby (hipotetycznie) wspomniany utwór mógł zostać zaprezentowany na konkursie Eurowizji, świetnie wtopiłby się w większość bezbarwnych wykonań, które możemy tam usłyszeć.

Miss You More 4/5
Miss You More możemy uznać za dobrą, rzetelnie wykonaną balladę. Nieinwazyjna muzyka pozwala błyszczeć głosowi Katy. Niekiedy mniej znaczy więcej - i właśnie tak jest w tym wypadku. Po serii niezbyt udanych kompozycji, w końcu dostajemy kilka pięknych dźwięków, dzięki którym na moment odzyskujemy wiarę w nowe muzyczne propozycje jednej z największych gwiazd muzyki pop naszych czasów. Jeśli panna Perry koniecznie chciała zmiany stylu, to proponowałbym skręcenie w kierunku z napisem Miss You More.



Chained To The Rhythm 4,5/5
Chained To The Rhythm to pierwszy wycinek najnowszego wydawnictwa Katy, jaki mieliśmy przyjemność usłyszeć. Słowo przyjemność pojawia się w tym kontekście nieprzypadkowo. Jedną z rzeczy, do której nie można przyczepić się w odniesieniu do płyty Witness, bez wątpienia jest dobór singli. Jeśli jakaś piosenka miałaby zachęcić mnie do kupna najnowszego długogrającego dzieła amerykańskiej artystki, to właśnie byłby nią utwór Chained To The Rhytm. Jest on słoneczny, rytmiczny i niezwykle przyjemnie wpada w ucho.



Tsunami 2/5
Niestety w  Tsunami znów na albumie Witness zawodzi muzyka. Może robię się nudny, ale gdybym miał pozycję Katy Perry, nigdy nie pozwoliłbym sobie na tak nijakie dźwiękowe tło. Prawdopodobnie pomysłem artystki było wyeksponowanie „płynącego” wokalu, który przemierza powoli kolejne sekundy utworu. Dobre założenie, okazało się finalnie gwoździem do trumny. Dobra partia wokalna to tylko jedna ze składowych udanej kompozycji. W przypadku Tsunami zabrakło pomysłu na ciekawe użycie instrumentów.

*Jeśli koniecznie chcecie zagłębić się w muzyczne Tsunami, z nieoczekiwana pomocą mogą przyjść nasi południowo-zachodni sąsiedzi – posłuchajcie tego.

Bon Appétit 4/5
Kolejny singiel i kolejny raz jasny punkt płyty Witness. Bon Appétit to piosenka nawiązująca swoją przebojowością do największych hitów Katy. Kolejny pozornie skromny wachlarz nut, tym razem tworzy spójną relację z głosem Perry. Jest rytmicznie, elektronicznie, smakowicie.

Pewnie doskonale o tym wiecie, ale warto wspomnieć, że do utworu Bon Appétit powstał pomysłowy teledysk, który obejrzano już ponad 160 mln razy.



Bigger Than Me 2/5
Bigger Than Me przypomina charakterem Mind Maze, jest jednak nieco żwawsza. Nie oczekujmy jednak tanecznego rozruszania, jakie w przeszłości zapewniały nam piosenki takie jak: This Is How We Do, Last Friday Night czy Roar. Bigger Than Me zdecydowanie nie podbije mojego serca.

Save As Draft 3/5
Zazwyczaj nie jestem zwolennikiem rzewnych kompozycji, ale Save As Draft przekonuje mnie emocjami zawartymi w tym utworze. Głos Katy wyraża tutaj naprawdę wiele. Niepewność naturalnie miesza się w Save As Draft z mocą porównywalną do tej, którą posiadał legendarny feniks. Dźwiękowe opakowanie piosenki być może nie daje powodów do zachwytu, ale nie jest również najgorsze.

Pendulum 4/5
Katy Perry i muzyka gospel? Nie spodziewałbym się, ale to zdecydowanie ciekawe połączenie. Nikt mi nie wmówi, że w Pendulum nie słychać energii, którą niejednokrotnie można zaobserwować w amerykańskich kościołach. Nowe, inne, nie musi być tożsame ze słowem gorsze.Wspomniany utwór jest tego najlepszym przykładem. Ależ przyjemnie gra w nim bas, brawo!


Into Me You See 2,5/5
Płytę Witness zamyka kompozycja Into Me You See.Wokal amerykanki przeplata się w niej jedynie z pianinem i pojawiającą się w pewnym momencie niezwykle subtelną perkusją. Choć słowa i wersy wyśpiewywane przez Katy brzmią ciekawie, minimalizm formy i jej kształt powodują, że Into Me You See oceniam przeciętnie.

Podsumowując: Nowe wydawnictwo Katy Perry przypomina turystę, który zgubił bezpieczną drogę w dżungli. Taka osoba, choć wie, że jest źle, nie zdaje sobie w pełni sprawy z zagrożeń wynikających z opuszczenia powszechnie uczęszczanego szlaku. Niekiedy robi rzeczy głupie, których źródłem jest strach wynikający z zabłądzenia. Ten sam czynnik powoduje jednak, że momentami potrafi wspiąć się na wyżyny swojej kreatywności, ukazując swoje mocne oblicze. Sądzę, że Katy Perry jest obecnie bardzo zagubiona. Wskazywać na to może wiele czynników, np. sposób promocji płyty (reality show z jej udziałem), zmiana wizerunku czy aż zbyt szczere wywiady. Życzę jej jednak, aby znalazła wyjście z chaosu panującego w jej własnej dżungli, dzięki czemu z pewnością ponownie będzie mogła sięgnąć muzycznych wyżyn (choć bez wątpienia krążek Witness podaje nam na tacy kilka perełek).

Ocena końcowa: 2,93/5


2 komentarze:

Rblfleur pisze...

Nie wiem, co ludzie słyszą w Swish Swish, że się nim tak zachwycają. Moim numerem jeden stąd jest Chained To The Rhythm. Ogólnie cała płyta jest słaba.

www.Rebelle-K.blog.pl

Galaktyka Muzyki pisze...

Jak dla mnie "Swish Swish" ma to przyjemne house'owe flow, które sprawia, że aż chce się poruszać :)
Pozdrawiam
Olek/Dźwięki Wnęki