poniedziałek, 17 maja 2021

Recenzja: Plastic "Space"



Osobom, które śledzą wydarzenia na polskim rynku muzycznym z pewnością mignęła gdzieś kiedyś nazwa Plastic. Choć duet aktywny od 2003 roku nie jest bożyszczem mainstreamowych rozgłośni radiowych, kilkukrotnie swoją wizją muzyki tanecznej porządnie zamieszał w świecie ułożonych pod słupki słuchalności playlist. 


Zespół zagrał bowiem na największych festiwalach w Polsce, próbował swoich sił w eliminacjach do Eurowizji, a stosunkowo niedawno jego utwór znalazł się na ścieżce dźwiękowej głośnego filmu "Sala Samobójców: Hejter".



Pomimo tego płyta "Space" jest dla mnie pierwszym krążkiem formacji Plastic, który dane mi było wysłuchać w całości. Czas zatem podzielić się z Wami moimi myślami, które zapełniły tę pustą dotychczas kartę.


Już pierwszy kontakt z materiałem duetu pokazuje, że będziemy mieli tu do czynienia z niekonwencjonalnymi rozwiązaniami. Po smyczkowym wstępie nagle uderza w nas fala elektronicznej energii. Muszę przyznać, że jest to jedno z najbardziej nieprzewidywalnych przejść jakie mi dane było usłyszeć KIEDYKOLWIEK.


Pierwsze dźwięki syntezatorów zapowiadają prawdziwy kosmiczny wojaż, którego doświadczamy przebywając w otoczeniu Plasticu. Gdybym miał własnymi słowami sklasyfikować dźwiękowe dokonania polskiego duetu określiłbym je mianem muzyki orbitalnej. Nuty płynące z keyboardów, gitar i reszty instrumentów są jak paliwo rakietowe, które pozwala odlecieć w kompletnie inny świat. I rzeczywiście taka wyjątkowa muzyczna rzeczywistość wylewa się wiadrami niemal w każdej sekundzie trwania albumu "Space".


Momentami dryfujemy w stronę elektronicznych zagrywek budzących wspomnienia udźwiękowienia legendarnych platformówek ("Gonna Get U"), chwilami zbliżamy się w rejony bardziej housowego vibe'u ("Tears On My Party Night"), by po chwili zaczerpnąć ze źródeł twórczości Earth, Wind & Fire ("Dream Dancing - I Hear The Music"). 


Jak pokazał już sam start, muzyczna Plasticowa rakieta nie boi się obierać zaskakującego kursu. Kilkukrotnie jest to niewiarygodnie zdumiewający skręt. I tak, np. w przypadku piosenki "I Can Go On" w płynącą syntezatorową kompozycje skrzętnie wpleciono instrumenty smyczkowe. Przy kolejnym na liście utworze "Waiting For A Plane" do współpracy zaproszono m. in. jazzmana z nagrodą Grammy w kieszeni - Włodka Pawlika. Efekt na pewno na niejednej twarzy wywoła szczere zdziwienie, ale raczej to z gatunku pozytywnych.



Na szczęście nasza wycieczka pełna niespodzianek w zdecydowanej większości jest intrygującym wojażem. Cały materiał zatrzymuje się w zasadzie tylko dwa razy. Po raz pierwszy i  bardzo niespodziewany przy infantylnym refrenie piosenki "I Don't Wanna Know". Na moment człowiek ma ochotę opuścić tę muzyczną ekspedycję. Na szczęście po chwili nasz pojazd do poznawania dźwięków nie z tej ziemi wraca na dobre tory. 


Drugim fragmentem, w którym "Space" wyhamowuje jest kończąca krążek kompozycja "Without You". Tym razem jest to jednak planowane spowolnienie, pozwalające dotrzeć nam do szczęśliwego finału.



Podsumowanie: Przez prawie 53 minuty trwania nowego materiału grupy Plastic zwykły człowiek ma okazje sięgnąć kosmicznych doświadczeń. Propozycje zawarte na płycie "Space" na pewno nie należą do najłatwiejszych w odbiorze. Niewprawiony słuchacz poczuje się jednak bardzo komfortowo odpalając utwory "Dream Dancing - I Hear The Music" oraz "I Can Go On". 


Reszta pozostaje gratką dla muzycznych eksploratorów szukających niekonwencjonalnych rozwiązań. Od strony kreatywności, zabawy dźwiękiem i budowania naszpikowanych detalami kompozycji "Space" to bowiem mały majstersztyk. Autorzy nie zamierzali iść w stronę mainstreamu i teraz na pewno będą musieli zmierzyć się z pozytywnymi i negatywnymi rezultatami tej decyzji. Życzę im jednak, aby w tych trudnych czasach ich muzyka dotarła do jak największej grupy słuchaczy, bo absolutnie na to zasługują.




Po aktualności ze świata muzyki zapraszam do centrum działania Galaktyki, czyli na mój profil na Facebooku. :)

Brak komentarzy: