czwartek, 25 października 2018

Recenzja: MØ "Forever Neverland"


Wśród istnego zatrzęsienia kobiecych głosów na dzisiejszym rynku muzycznym, łatwo natknąć się na pospolite barwy, których tak naprawdę nie zapamiętamy dłużej niż 3 sekundy. Niekiedy jednak przez muzyczne sito przebrnie prawdziwa perełka - wokal który wydaje się być unikatowy w skali świata.
Tak właśnie było w przypadku Karen Marie Ørsted, działającej pod pseudonimem MØ. Siłę głosu Dunki świat poznał dzięki kolaboracji z grupą Major Lazer. Zawierająca orientalne wstawki kompozycja Lean On była jednym z największych hitów 2015 roku (do tej pory doczekując się niemal 2,5 mld odtworzeń w serwisie YouTube).



Jak się okazało, wspomniana piosenka stała się również przepustką MØ do udanej solowej kariery. Jej najnowszych etapem jest wydana tydzień temu, druga długogrająca płyta urodzonej w Ubberud wokalistki.


Forever Neverland to zbiór 14 piosenek, których spoiwem jest muzyka pop. Nie oznacza to jednak, że mamy do czynienia ze słodkim, bezmyślnym wydawnictwem. Na płycie usłyszymy bowiem wiele inspiracji różnorodnymi kulturami oraz gatunkami muzycznymi. MØ nie bojąc się zaryzykować, zabiera nas w dźwiękową podróż w kilka zakątków świata. I tak np. w Way Down, dzięki reprezentatywnym fletom poczujemy klimat odległych rejonów Azji. Słuchając Blur za pomocą przetworzonych instrumentalnych brzmień przeniesiemy się na Bliski Wschód, a wraz z trwaniem Red Wine zawitamy na gorącą Jamajkę.



To jednak nie koniec żonglerki inspiracjami w wykonaniu piosenkarki z kraju Hansa Christiana Andersena. Stylistycznie Dunka zgrabnie porusza się pomiędzy alternatywnymi brzmieniami, silnymi elementami elektroniki, charakterystycznym dla niej wokalnym nuceniem melodii, balladową wrażliwością i radiowym popem. Mogłoby się wydawać, że takie skakanie z kwiatka na kwiatek nie jest najlepszym rozwiązaniem, jednak dzięki temu zabiegowi każdy powinien znaleźć na Forever Neverland fragment odpowiadający jego gustom.

Dla mnie bezapelacyjnymi faworytami są utwory Nostalgia (interesujące wplecenie melorecytacji), być może znany Wam z rozgłośni radiowych Sun In Your Eyes (delikatne, popowe zabarwienie; ciekawe pianino) oraz wspomniany już Blur.



Mówiąc o plusach krążka Forever Neverland, z oczywistych względów nie mogę pominąć wokalu MØ. Niepowtarzalny, nieco zachrypnięty głos wydobywający się z piersi Dunki niejednokrotnie dodaje jakości nowym kompozycjom. Sądzę, że choćby dla poznania tego oryginalnego tembru warto sięgnąć po płytę niebieskookiej artystki, bo akurat tego określenie nie boję się użyć w stosunku do MØ.

Niestety muszę przyznać, że płyta Forever Neverland również wywołała we mnie pewne rozczarowanie. Bezpośredni poprzednik nowego wydawnictwa, zaprezentowany rok temu mini album When I Was Young, wydawał się być obietnicą czegoś prawdziwie niepowtarzalnego w przyszłości. Po powiedzeniu sprawdzam okazało się, że wspomniane niepisane zobowiązanie nie całkiem przyniosło oczekiwane złote góry. Gdyby nie kilka tendencyjnych propozycji (I Want You, If It's Over, Imaginary Friend), krążek Forever Neverland prawdopodobnie mógłby powalczyć o miejsce w pierwszej piątce płyt rok. Niestety w związku z jego paroma słabymi punktami, ocena końcowa powędrowała znacząco w dół. 

Ocena końcowa: 3,7/5


Ostatni wpis na blogu: 

Recenzja: Dawid Podsiadło "Małomiasteczkowy"










Jeśli spodobał Ci się ten wpis, koniecznie odwiedź mnie na Facebooku. Tam odnajdziesz jeszcze więcej muzycznych inspiracji i wyjątkowych piosenek. Serdecznie zapraszam! ;)



           







Brak komentarzy: