piątek, 20 października 2017

Recenzja: Natalia Nykiel "Discordia"

Swego czasu bardzo bacznie obserwowałem programy typu talent show, zwłaszcza te, w których pojawiali się wokaliści i muzycy. Przez X-Factory, Voicy itd. przewijało się tysiące uzdolnionych piosenkarzy i piosenkarek, którzy technicznie potrafili wspaniale wydobywać dźwięki, doprowadzając jurorów do euforycznego stanu. Problem dla mnie tkwił jednak w tym, że rzadko kiedy poza dobrym warsztatem osoby próbujące swoich sił w tamtych programach miały w sobie coś więcej. Zdarzały się jednak wyjątki, które wywierały na mnie niebagatelne wrażenie. Jednym z nich była właśnie Natalia Nykiel. To tej pory pamiętam m. in. jej genialny duet z Juliuszem Kamilem.Wow!



Od udziału urodzonej w Mrągowie wokalistki w show TVP minęło już kilka lat, przez które Natalia bynajmniej nie próżnowała. Debiutancka płyta artystki, na którą teksty napisały gwiazdy polskiej piosenki (m. in. Kasia Nosowska), a przede wszystkim popularność singla Bądź Duży stały się trampoliną do sukcesu młodej piosenkarki, która ewidentnie nabrała dzięki temu pewności siebie.



20 października 2017 roku Natalia Nykiel zaprezentowała światu swoje nowe dziecko - płytę Discordia. Czy przy jej pomocy artystka potwierdzi swoją pozycję na rodzimym rynku muzycznym? Oto moje zdanie na ten temat.

Fala 4/5
Album rozpoczyna się od głębokiego brzmienia syntezatorów, które nakreślają nam melodię nieco przypominającą wielki hit ATC All Around The World. Po chwili klawisze zanikają, by ustąpić miejsca beatowi, który określiłbym jako połączenie muzycznych dokonań grup Scooter i The Prodigy z piosenką przewodnią z filmu Mortal Kombat. Prawdziwe dźwiękowe trzęsienie ziemi w połączeniu z nieco przeciąganymi frazami Natalii  o dziwo wypada niezwykle nowatorsko. Mocno rave'owa melodia pokazuje, że na Discordii możemy spodziewać się niespodziewanego.

Przeddzień 5/5
Przeddzień wita nas dźwiękami charakterystycznymi dla wieczorów spędzanych z dala od miasta. Cykające świerszcze, rechot żab - te odgłosy wprowadzają nas w piosenkę, której refren wkręca się bezlitośnie w głowę. Jest to jednak bardzo przyjemne zjawisko. Muzycznie nieco wyhamowujemy, aczkolwiek elektronika nie daje za wygraną. Całość brzmi jednak przemyślanie, żaden dźwięk nie wydaje się tu zbędny.

https://open.spotify.com/track/73kWMOslLst8nmPvzJo2qI

Spokój 3,5/5
Z tym utworem mogliśmy zapoznać się na długo przed premierą Discordii. Odkąd pojawił się do niego teledysk (notabene jeden z najgorzej dobranych wideoklipów do charakteru piosenki jakie widziałem - przypomina mi to sytuację z klipem do Bleed It Out Linkin Park [świetny utwór, za to teledysk fatalny, poniżej potencjału kompozycji]) moje uczucia względem Spokoju znacząco ostygły. Nadal jednak jest to nagranie powyżej polskiej średniej, więc 3,5 wydaje się być zasłużoną oceną.

 

Riki Tiki 4/5
Pierwszy utwór zaśpiewany po angielsku na nowej płycie, a przy okazji również pierwszy duet. Doskonale pamiętam moc jaką niósł ze sobą numer Sick Dance z pierwszego krążka Natalii. Już wtedy żałowałem, że polska wokalistka nie sięgnęła po więcej tekstów w obcym języku. Nie żebym nie lubił piosenek śpiewanych przez Natalię po polsku, lecz mam wrażenie, że z anglojęzycznym materiałem autorka płyty Lupus Electro mogłaby śmiało próbować zawojować zagraniczne rynki. Wracając jednak do Riki Tiki (swoją drogą cóż za absurdalny tytuł :D), pomoc Michała "Bunia" Skroka jest w tym utworze dość finezyjna. Jego głos wspiera wokal Natalii, nie zabierając mu przy tym blasku. Muzyka tworząca kompozycję przywodzi na myśl tło dźwiękowe czołówki programu Top Model. Jedno jest pewne, nadal poruszamy się po bardzo wyrazistym terenie.

Total błękit 5/5
Jak pewnie zauważyliście, zazwyczaj opisując konkretne utwory, zdecydowanie większą uwagę przykładam do muzyki niż do tekstu. Total błękit sprawił jednak, że byłem zmuszony dostrzec genialność napisanych na potrzeby tej kompozycji wersów. Wspomniana piosenka najwyraźniej na Discordii eksponuje słowa, które swoją drogą perfekcyjnie wpasowują się we wciąż ostro tnącą przestrzeń elektronikę. Dla mnie najlepsza propozycja na całym krążku.

https://open.spotify.com/track/4hTwwkiZMS2CXuTIjulwet

Post 4,5/5
W tym miejscu otrzymujemy cząstkę bardziej lirycznej Natalii. Spokojniejsze zwrotki są perfekcyjnym wprowadzeniem do refrenu, który po raz kolejny jest intensywną częścią całej kompozycji. Młoda piosenkarka pierwszorzędnie "pływa" tu między dźwiękami. Dobrze, że na chwilę zwolniliśmy, bo dzięki temu mogliśmy przypomnieć sobie, że panna Nykiel to niezwykle uzdolniona wokalistka.

Kokosanki 4,5/5
Natalia nie bierze w tym utworze jeńców. Bardzo intensywna elektronika uderza nas z ogromną mocą w uszy, i albo nam się to spodoba, albo uznamy Kokosanki za wyjątkowo niesmaczne. Jak dla mnie zaprezentowany na chwilę przed premierą nowej płyty utwór ma w sobie oryginalność, taneczność i niepodważalną jakość.

I'm Fine 4,5/5
I znów duet, i znów po angielsku. Tym razem elektronika nie smaga nas z bata, ale raczej podawana jest w wysmakowany sposób. Na uwagę zasługuję w tym utworze świetny fragment wokalny w wykonaniu Igora Walaszka, którego głos brzmi podobnie do śpiewu Tomsona z grupy Afromental. Żeby nie było nieporozumień. Śpiew Natalii w I'm Fine również robi doskonałą robotę. Wokal piosenkarki wydaje się zahaczać tutaj o soulowe klimaty, co jest na pewno czymś nowym na Discordii. Ta płyta nie przestaje zadziwiać.

https://open.spotify.com/track/2wCvKQvlRazXjVJAe987mS

Stamina 1,5/5
Mocny eksperyment jeśli chodzi o tempo. Leniwe, powolne zwrotki w tym wypadku zupełną odwrotnością pędzącego niemal w rytmie twista refrenu. Niestety jak dla mnie zupełnie się to nie klei. I choć pod koniec otrzymujemy szybkościowo wypośrodkowany rytm, nawet to nie jest już w stanie uratować Staminy, która wpadła w zastawione przez siebie sidła. Tym razem dobry zamysł zaskutkował zdecydowanie gorszym wykonaniem. Udajmy, że tego utworu nie było.

Pokój 5 4/5
Jeśli się uprzemy, Pokój 5 możemy określić mianem ballady. Wspomniana piosenka to kolejna okazja do zachwytu nad czystym, przejrzystym głosem Natalii, który doskonale pamiętam z czasów The Voice of Poland. Może warto było choć raz na nowej płycie postawić na klasyczne pianino. Zamiast niego ponownie w muzycznej podróży towarzyszą nam syntezatory i brudny, komputerowy beat. Mimo tego po Staminie wracamy na właściwe dźwiękowe tory.

Give Me Some More 2/5
Niech nie zwiedzie Was tytuł ostatniego numeru. Give Me Some More w 99 % śpiewane jest po polsku. Kolejny manifest elektronicznej awangardy jet dość trudny w odbiorze. Nie mamy tu do czynienia z namacalną melodią, którą bez problemu zanucilibyśmy po jednym odsłuchaniu kompozycji. Sposób śpiewania Natalii również nie ułatwia nam zadania, powodując że musimy być bez przerwy skoncentrowani. Nie do końca mnie to przekonuje.


Podsumowanie: Jeśli pierwszy album Natalii Nykiel (wspomniany już w tej recenzji Lupus Electro) uznamy za raczkowanie w stronę zaawansowanej elektroniki, Discordię musimy traktować jako pokonanie dźwiękowego, elektronicznego ultramaratonu. Materiał, pod którym podpisała się młoda wokalistka jest swego rodzaju rewolucją na rodzimym rynku muzycznym. Bardzo odważne zagranie  piosenkarki urodzonej w Mrągowie może okazać się prawdziwym asem w rękawie, który zapewni jej zaszczytne miejsce w historii polskiej muzyki. Miejmy nadzieję, że podjęte ryzyko się opłaci i ludzie zareagują na Discordię równie pozytywnie jak ja. Kto wie, czy nie mamy do czynienia z najciekawszą polską płytą 2017 roku?!

Ocena końcowa: 3,86/5

Zachęcam do polubienia Dźwięków Wnęki na Facebooku. Dzięki temu nie ominą Cię muzyczne nowości i interesujące inspiracje.


Brak komentarzy: