poniedziałek, 15 stycznia 2018

Recenzja: Camila Cabello - "Camila"

Jak pokazuje stosunkowo niedawna historia boys- i girlsbandy są doskonałą trampoliną do sukcesu. Potwierdzeniem tej tezy mogą być przykłady byłych członków grupy One Direction, którzy po rozpoczęciu solowej kariery radzą sobie doskonale (zwłaszcza pod względem komercyjnym). Bycie istotną częścią grupy wokalnej wyszło na dobre także Camili Cabello, piosenkarce która podbiła w zeszłym roku listy przebojów hitem Havana.



Wiele wskazuje na to, że prawdziwe dni chwały urodzonej na Kubie artystki nastały po opuszczeniu przez nią zespołu Fifth Harmony.

Album filigranowej wokalistki (mierzy zaledwie 1,53 m) miał okazać się jedną z ważniejszych premier początku 2018 roku. Czy płyta pt. Camila spełniła pokładane w niej nadzieje?

Odpowiedź brzmi: i tak, i nie.

Debiutancki album młodziutkiej wokalistki wpisuje się bowiem w pewien popularny w ostatnim czasie popowy nurt, który reprezentują m. in. Ariana Grande czy Selena Gomez. Z jednej strony mamy zatem do czynienia z silnym wyeksponowaniem głosu Camili, z drugiej zaś z lekko "cofniętym" podkładem, który wydaje się nie przeszkadzać w błyszczeniu głównej aktorce w tym muzycznym przedstawieniu.Oczywiście siła blasku gwiazdy zależy w tym wypadku w dużej mierze od naszych preferencji muzycznych.

Przyznam szczerze, że osobiście nie spodziewałem się wiele po debiucie kubańsko-amerykańskiej artystki. Sądziłem, że jeden wielki przebój i szumne zapowiedzi to sprytnie zastawione sidła na zwierzynę w postaci niewinnego, zbłąkanego słuchacza.

Muszę jednak przyznać, że parę rzeczy  zaskoczyło mnie na plus. Jedną z nich są bez wątpienia akustyczne brzmienia, tworzące w dużej części warstwę muzyczną płyty Camila. Chodzi mi głównie o dźwięki gitary, która klimatycznie buduje nastrój w kompozycjach All These Years i Real Friends.


Godny zauważenia jest również sam wokal piosenkarki - tkwi w nim coś wyjątkowego, choć 11 piosenek wyśpiewanych przy jego pomocy to dla mnie za dużo. Na upartego docenić można jeszcze różnorodność utworów. Debiut Cabello to bowiem mieszanka typowego amerykańskiego popu, latynoskich akcentów oraz bardziej wysmakowanych dźwięków.

Jeśli jednak spojrzymy całościowo na album nie dostrzeżemy niczego rewolucyjnego. Oczywiście takie musiało być założenie. Jestem pewny, że wydawnictwo Camila skierowane zostało do określonej grupy odbiorców - do miłośników popowych księżniczek, nie królowych. Część miłośników muzyki słuchając debiutu Cabello będzie zatem  skakać pod niebiosa, inni zaś ze zrezygnowaniem pokręcą głową.

Pomimo tego faktu pojedyncze piosenki z płyty mogą się podobać. W ucho wpadł mi zwłaszcza spokojnie, ale wysmakowanie poprowadzony kawałek In The Dark. Na pewno nie można zapomnieć również o latynoskiej Havanie i wspomnianym All These Years.


Dużej części kompozycji niestety brakuje czegoś, czym mogłyby przyciągnąć do siebie słuchaczy z poza pewnego, dobrze rozpoznanego przez wydawców kręgu odbiorców.

Posumowanie: Kto miał pokochać płytę Camila, z pewnością to zrobił. Młoda wokalistka bez wątpienia zdobędzie tysiące fanów na całym świecie, i niech się jej wiedzie. Każdy ma bowiem prawo do spełniania marzeń. Kubańsko-amerykańska piosenkarka bez dwóch zdań ma talent, którego realizacja jednak nie przekonuje mnie w 100 %. Jeśli chodzi o pop, moje preferencje kierują się bardziej w kierunku Jess Glynne, Foxes czy Florrie.

Ocena końcowa: 2,65/5

Na koniec tradycyjnie zachęcam do polubienia Dźwięków Wnęki na Facebooku. Znajdziecie tam jeszcze więcej ciekawej muzyki. :)

Poprzedni wpis na blogu: Muzyczne nowości: Beatsteaks, Dua Lipa...

DŹWIĘKI WNĘKI - STRONA GŁÓWNA





 

Brak komentarzy: