czwartek, 19 lipca 2018

Recenzja: Dreamers - LAUNCH (EP)

Doskonale zdaję sobie sprawę, że nazwa Dreamers prawdopodobnie nic Wam nie mówi. Nie szkodzi! Jeśli dotarliście do tego miejsca w sieci, już niedługo wspomniany powyżej stan rzeczy ulegnie zmianie i mam nadzieję, że nie będziecie tego żałować. Jeśli jednak w Waszej głowie świtała myśl, że gdzieś już słyszeliście podobną zbitkę liter odnoszącą się do jakiegoś zespołu, uspokajam, nie będzie tu ani słowa o polskim boysbandzie dla nastolatek 4Dreamers. No... oprócz tego małego wtrącenia, przed chwilą. :)

Dreamers to bowiem amerykańskie trio grające generalnie rzecz biorąc rocka. Momentami zawęża się on do gatunku indie, innym razem odlatuje w stronę space rocka, niekiedy zaś brzmi bardziej popowo. W każdej odsłonie muzyka bandu z Nowego Jorku prezentuje się jednak na tyle interesująco, aby poświęcić jej chwilę uwagi i ten wpis.

Dreamers - Launch (EP)
Mini albumy mają to do siebie, że kończą się szybciej niż się tego spodziewamy. Mogą być one jednak świetnym narzędziem do przekazania nam przez artystów zwięzłego i konkretnego dźwiękowego komunikatu. Tak jest też w wypadku Dreamers. Oczywiście to, jak dana wiadomość zostanie odebrana, zależy w pewnym stopniu od muzycznej wrażliwości słuchacza. Każdy ma bowiem swój gust. Dość jednak teoretyzowania, pora przejść do opisu materiału zawartego na Launch.

SCREWS 5/5
Pierwszą propozycją serwowaną nam przez trójkę z USA jest absolutny majstersztyk. Piosenka SCREWS, według mnie, już teraz zasłużyła na nominację do grona 100 najlepszych kompozycji 2018 roku. Nuty w tym utworze zdają się próbować odzwierciedlić start rakiety z okładki Ep-ki. Brzmienie lawirujące pomiędzy Depeche Mode a Editors powoduje, że z przyjemnością chce się nacisnąć przycisk z napisem "replay".


Fake It Til You Make It 2,5/5
Po nadzwyczajnym wręcz rockowym otwarciu, wraz z drugą piosenką udajemy się w bardziej popową stronę. Fake It Til You Make It to piosenka z tanecznym rytmem w refrenie, przypominająca nieco pomysły serwowane słuchaczom przez Walk The Moon. Nie jest to rewelacyjne brzmienie, ale od biedy możemy pozwolić sobie na pomachanie nóżką do taktu.



Black & White 4/5
Wielkim darem, jaki posiada grupa Dreamers jest głos wokalisty - Nicka Wolda. Charyzmatyczny, zdecydowany, a przy tym lawirujący pomiędzy różnymi rejestrami. Przy odpowiednim podkładzie potrafi on zabrzmieć na światowym poziomie. W Black & White oprócz wokalu przekonuje mnie klasyczna budowa piosenki. Nabijająca rytm perkusja i lekko jednostajny bass budują przed nami most, którym podążamy do efektownego refrenu. A ten na pewno wpadnie Wam w ucho.



Karma 3,5/5
Kolejny przykład solidnego rockowego pazura. Nie za mocno, niby nieco nieśmiało, ale z klasą. Karma zawiodła moją osobistą muzyczną podświadomość w kierunku grupy U2. Posłuchajcie tego refrenu...Jakby napisany dla strun głosowych Bono. Nick Wold mimo zdecydowanie mniejszego doświadczenia niż legendarny Irlandczyk, udźwignął go bez wysiłku. Ostatni dźwiękowy powiew na Launch to zdecydowanie przyjemny wiaterek.




Podsumowanie:
Co można powiedzieć na podstawie czterech utworów. O dziwo całkiem sporo. Według mnie Dreamers mają wielki potencjał. A gdy weźmiemy pod uwagę, że istnieją dopiero od 4 lat i na swoim koncie zapisali tylko jedną długogrającą płytę, sytuacja wygląda jeszcze optymistyczniej. Osobiście na pewno będę śledził dalszą karierę tego kolektywu, do czego i Was zachęcam, zwłaszcza w czasach, gdy coraz ciężej o interesujące rockowe brzmienie, a tego u panów z Ameryki nie brakuje.

Ocena końcowa: 3,75/5




Poprzedni post na blogu: Recenzja: Lady Pank "LP1"


Koniecznie odwiedźcie mnie na Facebooku. Serdecznie zapraszam! ;)




Brak komentarzy: